Pierwsze przymrozki mamy już za sobą, a kto w tym sezonie nie miał szczęścia do garbusów to nic straconego, ponieważ o tej porze roku kiedy wody tracą swój zielonkawy nalot, mamy szansę trafić na doskonałe żerowisko tych ryb.
Kto szuka nie błądzi, ale też trzeba wiedzieć gdzie szukać. Dla każdego kto chce zapolować na okonia napiszę kilka prostych, ale skutecznych wskazówek, które ułatwią nam zlokalizowanie naszego przyjaciela.
Jaki akwen wybrać? Roooozległy! Czy to zbiornik zaporowy czy wyrobisko pożwirowe, musi być ono naprawdę duże, ponieważ tam gdzie wiatr może rozpędzić fale, wtedy przy nawietrznym brzegu znajdziemy żerowiska ryb. Niech nas nie dziwi, że raczej kiepska pogoda będzie sprzyjała dobrym braniom.
Aby połowy zakończyły się sukcesem, należy korzystać z różnych technik wędkowania jak i całej gamy przynęt. Wszystko zależy od głębokości łowiska, charakteru dna oraz godzin w których będziemy łowić. Warto więc zabrać ze sobą więcej sprzętu niż zwykle i dzień wcześniej zaplanować swoją wyprawę.
Okonie uwielbiają poranki, bo właśnie wtedy wyruszają one na przybrzeżne płycizny w poszukiwaniu smakołyków, dlatego najlepiej łowić je z pomostu albo wejść do wody w wonderach. Rzadkie trzciny, kolonie rdestnic czy grążelowe poletka będą trafionym miejscem. Żerująca ryba nie zawsze wydaje charakterystyczne pluski czy cmokanie, dlatego zapuszczajmy przynętę również w miejsca niezdradzające ich obecności. Kto wie, może tam trafimy na jakąś niespodziankę:)
Jesienną porą okonie świetnie dają się zwabić na niewielkie, 3-centymetrowe kopytka i rippery prowadzone tuż nad strzelającymi z dna roślinami. O świcie kiedy dno jest lekko zamulone, a widoczność kiepska, sprawdzą się wzory seledynowe, żółte i perłowe z czarnym grzbietem. Zbroimy je główkami o masie 1,5 do 3 gramów. Najcięższe stosujmy przy naprawdę ekstremalnych sytuacjach, np. w czasie mocniejszego wiatru albo gdy żerowisko znajduje się co najmniej 20 metrów od naszego stanowiska.
Przynętę najlepiej prowadzić zmiennym tempem. Raz na jakiś czas niech muśnie o dno, wtedy lekko przyśpieszmy, po czym znowu zaczynamy leniwie kręcić kołowrotkiem, do momentu aż po raz kolejny nie zawadzimy o dno lub wodną roślinność. Musimy być czujni. Branie może nastąpić w każdej chwili, jednak najczęściej przy wzmożonej pracy przynęty.
Przedstawiona wyżej technika wymaga specjalnego wędziska które umożliwi nam dalekie rzuty oraz pozwoli zarejestrować wszelkie możliwe zakłócenia. Możemy zastosować delikatne wyklejanki długości 300cm, o ciężarze wyrzutowym do 7 gramów. Sprawdzą się również feedery z miękkimi szczytówkami. Im dłuższy kij tym dalej poślemy przynętę. Co do żyłki wystarczy ta o średnicy 0,12 lub 0,14mm i za żadne skarby nie korzystajmy z jakichkolwiek przyponów.
Brania na płytkich łowiskach zaczynają się świtem, a kończą koło godziny ósmej lub dziewiątej rano. Wyrośnięte okonie wyruszają na głębokie żerowiska popołudniową porą. Niestety bardzo często znajdują się one w dużej odległości od brzegu.
Kto ma do dyspozycji łódkę może wypróbować inne techniki „na okonia”, wtedy trzeba się skupić na śródjeziornych wypłyceniach, pofałdowanych blatach i górkach podwodnych o twardych, łagodnie opadających zboczach z niewielką roślinnością. Z pewnością napotkamy tam kapitalny okaz.
O tej prze roku użyjmy klasycznego zestawu z bocznym trokiem. Umożliwia dokładne penetrowanie głębokiego jak i płytkiego łowiska z wiatrem lub pod wiatr.
Żyłka minimum 0,18mm i ciężarki o masie od 10 do 16 gramów, pomogą mam przeprawić się przez mocno upstrzone dno charakterystyczne dla zbiorników zaporowych i wyrobisk pożwirowych. Podobnie sprawa ma się z wędkowaniem na jeziorach.
Wracając do łodzi, kotwiczymy ją na odpowiedniej głębokości, a przynętę posyłamy wzdłuż lub w poprzek stoku, jak kto woli. Jako przynęta posłużą nam twistery różnej wielkości – 3cm, a nawet większe 4cm-5cm. Mocujemy je na haczykach nr 6 lub 4. Kolorystyka używanych gum jest dowolna, ale z doświadczenia wiem, że sprawdzają się wzory miodowe, brązowe z złocistym lub srebrzystym brokatem. Zestaw prowadzimy bardzo podobnie jak przy wędkowaniu z brzegu. Chwilami wolno, pozwalając przynęcie zahaczyć o nierówności dna, po czym lekko przyśpieszyć. Zawsze skutkuje.
Październikowi miłośnicy wędkowania nie powinny stronić od innych niż wyżej wymienionych technik. Trafione mogą okazać się niewielkie, ociężałe cykady z pomocą, których dotrzemy do bardzo odległych żerowisk ryb. Próbujcie również przeciągnąć po śródjeziornych stokach i dołkach 7-10 centymetrowe kopytka w kolorach imitujących drobne okonie i płocie.
Zachęcam do częstego eksperymentowania techniką, bo tylko w ten sposób poznamy upodobania naszej ryby.