Nadszedł czas na napisanie nowego artykułu, artykułu o sandaczach. Pomysł zrodził się piorunem i jeszcze szybciej zrodził się tytuł – Czerwcowy sandacz.
Gdzie łowić czerwcowe sandacze
Dla mnie wybór miejsca jest prosty, banalny i oczywisty. Ale różni wędkarze mają różne doświadczenie w połowach sandaczy, różne umiejętności i sprzęt, którym się posługują.
Nie odkryję Ameryki pisząc, że nasze czerwcowe zedy łowimy płytko, niedaleko brzegu. Proponuję używać spodniobutów, chyba że mamy dostęp do środków pływających.
Nasze miejscówki czerwcowe powinny mieścić się w przedziale 2 m do 4 m głębokości. Dlaczego nie głębiej? Sandaczy głębiej po prosty nie ma. Nasze zaporówkowe “wilki”, tak jak i my wszyscy lubią frytki. Tym są dla sandaczy stada świeżego narybku buszującego po płyciznach. Trzeba o tym wiedzieć i pamiętać zanim zdecydujemy się łowić na głębokiej wodzie bez efektu.
W tym miejscu krótka historyjka, którą przeżyłem w zeszłym roku. Stojąc w spodniobutach w wodzie, a było już grubo po 23 w nocy, zaciekle szukałem naszych sandaczy właśnie na wodzie o głębokości max 4 m. Wszystko odbywało się jak zawsze, zedy brały lawinowo na mojej miejscówce. Było tylko jedno ale, brały małe, coś pomiędzy 45 cm a 55 cm. Stojąc w wodzie nasłuchiwałem gdzie sandacze polują i w którą stronę rzucać moim zestawem. Całkiem niespodziewanie za moimi plecami usłyszałem charakterystyczne walnięcie o wodę polującego sandacza. Stałem 20 m od brzegu gęsto porośniętego jakimś barachłem zaporówkowym. Trochę drobnych drzewek podlanych przez wodę, trochę wyrośniętej trawy. Ogólnie miejsce mało atrakcyjne ponieważ głębokość może 0,5 metra wody. Nie zastanawiając się długo ile za moimi plecami jest wody posłałem w miejsce ataku ulubionego rippera ze stajni Relaxa Ohio na 4 gramowej główce. Nie spodziewałem się zupełnie, a może właściwie tego się spodziewałem – brania, bo już miałem takie sytuacje, że na wodzie mega płytkiej za chwile na moim zestawie siedział będzie 76 cm sandacz.
Czy coś mu przeszkadzało zaatakować mojego rippera na płytkiej wodzie? No z tego widać, że nie. Sandacze bardzo często zwłaszcza w czerwcu podążają za narybkiem na bardzo płytką wodę. Więc nie ma co się licytować czy to prawda i czy się zdarza w życiu. Tak jest i już, a nasze sandacze to nie banda idiotów, która atakuje wszystko i wszędzie. To zorganizowana grupa przestępcza, która dokładnie wie, co i gdzie ma zrobić.
Wspaniale kiedy na naszej miejscówce jest wygłębienie, przykosa o dużej głębokości. Dłużej mamy szanse na brania a i warto głębsze miejsce dokładnie obrzucać. Nie będę pisał o połowach z łodzi sandaczy w czerwcu bo rządzą się innymi prawami i trochę szkoda papieru na opisywanie zarówno łowienia z wody jak i ze środków pływających. Na łowienie z łodzi trza poświęcić osobny artykuł.
Łowię czerwcowe sandacze w zasadzie tylko w nocy. Jakoś w dzień mi nie pasuje, mało czasu, praca, pełno ludków, Panie biorą?? – drze morde taki z brzegu. Zawsze mówię, że nie bo jak powiecie, że biorą to macie dyskusję na co najmniej 10 minut i lawinę pytań, a co bierze?, a na co?, czy duże ? i robi się słowna masakra. Zapewne dowiecie się, że kiedyś to brały i mega duże i wiele tam innych tematów.
Samo przebywanie w wodzie w nocy ma w sobie jakąś nieprzewidywalność. W nocy miejsca dziennych zmagań z sandaczem wyglądają jakoś inaczej, tajemniczo. No a jak jeszcze gryzie to poezja wędkarska rozlewa się na wszystkich spinningistów łowiących razem z nami.
Czy to oznacza, że w dzień wcześnie rano i późno wieczorem nie można połowić zedów? Pewnie, że można. A i o 14 po południu w pełnym słońcu lawinowo łowiłem sandacze. Co prawda trochę dalej od brzegu i większą gramaturą, ale można i warto czasami podjechać na nocną miejscówkę w południe. Oj można się zdziwić i wyjąć kilka pięknych sandaczy.
Technika łowienia w czerwcu
Tu zawsze sobie myślę zaraz się zacznie. Co wędkarz to inna teoria łowienia sandaczy, a parcie na szkło jest w naszym wędkarskim narodzie olbrzymie. Ale dziwnym trafem nigdy się nie zaczyna, a pisane przeze mnie artykuły są dobitnym przykładem, że wędkarze czytają i wyciągają wnioski a zawarte informacje wykorzystują na własnych sandaczowych poligonach.
Na pewno możemy spodziewać się brania z powierzchni, zaraz po dotknięciu naszej przynęty powierzchni wody. Tak powtarzam, tylko nasza przynęta dotyka wody a my już mamy branie. Co należy wówczas uczynić. Po pierwsze należy o tym wiedzieć, a to 70 % sukcesu. Po drugie musimy zamknąć kabłąk naszego kołowrotka tuż przed dotknięciem naszej przynęty o wodę. Kolejnym jest likwidacja luzu powstałego po rzucie naszym wabikiem zwłaszcza, jeżeli zestaw ląduje daleko w wodzie. Po któreś tam musimy być gotowi do natychmiastowej reakcji czyli szybkiego zacięcia brania. Czy to proste? – NIE, czy możliwe? – TAK. Kiedy lawino się udaje? – NIGDY. Jesteśmy w stanie wykorzystać dużo takich brań tylko w jednym przypadku. Mamy już spore doświadczenie i na łowisku jesteśmy sami. Dlaczego sami bo w moim przypadku kiedy łowię z przyjaciółmi, zawsze ktoś gada, śmieje się rozprasza naszą uwagę. Te brania są mega elektryzujące, niespodziewane i wymagają nieziemskiego skupienia.
Kolejne brania czerwcowego sandacza to brania, które chyba są najczęstszymi braniami w tym okresie naszych zaporówkowych wilków. Brania w pół wody. Prowadzenie jest do złudzenia przypominające podwójne podbicie z dna naszego wabika. Wyobraźmy sobie, że popularne i skuteczne podwójne podbicie z dna przenosimy i stosujemy w pół wody. Po rzucie pozwalamy wabikowi opaść w okolice połowy głębokości naszej miejscówki. Następnie podbijamy naszą przynętę na dwa razy ale w połowie naszej głębokości.
To prowadzenie jest bardzo skuteczne a i w opanowaniu nie najgorsze. Nie opuszczamy wabika do dna, prowadzimy w pół wody podbijamy na raz może dwa. Nasz wabik znajduje się nadal na połowie głębokości naszego miejsca zmagań z sandaczem. Raz wędruje w górę a raz w dół, będąc cały czas w połowie łowiska. W myśl przysłowia kto nie próbuje ten nie łowi zachęcam do zastosowania pomysłu a na efekty nie będziemy narzekać.
Podwójne i pojedyncze podbicie. Klasyka wielokrotnie opisywana w prasie wędkarskiej. Każdy szanujący się spinningista musi stety czy niestety mieć opanowaną właśnie tę metodą prowadzenia. Wabik dotyka dna, w górę na raz na dwa i opad do dna. I tak przez całą noc. I zero brań. Nie powtarzajcie błędów innych spinningistów. Wędkowanie i przechytrzenie sandaczy wymaga kombinowania. Jak gryzą to super będą brania na wszystko obojętnie co wpadnie do wody. Gorzej jak nie biorą, wtedy zaczynają się szachy, podchody i mega kombinowanie. Często nad wodą miałem sytuacje, gdzie w wodzie jest kilku spinningistów nie koniecznie łowiących w nocy. Jeden łowi reszta nie. A łowi bo myśli i nie stosuje jednego prowadzenia. Nazwałbym prowadzenie, kombinowane i stosowanie wielu technik w jednej. Czy ktoś z czytających miał branie na leżaka czyli przynęta po rzucie czy prowadzeniu leży zupełnie na dnie? Ja miałem wiele razy. Dlaczego ja miałem? A dlatego miałem, bo wiedziałem że są takie brania i celowo zostawiałem wabik na dłużej na dnie. Nie na sekundę czy dwie. Nawet do 5 sekund… i bach w kija branie. Ktoś powie niemożliwe. Ja powiem możliwe i zapytam który spinningista zostawia wabik na dłużej jak 3 sekundy w bezruchu na dnie? Nikt lub prawie nikt. To i mało wędkarzy łowi zedy w taki sposób. Przecież nasza przynęta po dotknięciu dna jeszcze się porusza, bo opada najpierw tułów wabika potem ogon i jeszcze chwila na atak. Warte wypróbowania choćby dla jednego brania.
Oczywiście wszelakie modyfikacje prowadzenia wabika mniej lub bardziej są dla naszych zedów atrakcyjne. Próbujemy, próbujemy a efekty same będą pchały się w nasze ręce, podobnie jak nasze czerwcowe sandacze.
Sprzęt na czerwcowe sandacze
Na lekko. Słyszę takie słowa łowców sandaczy i myślę, że w sumie dla czego nie. U mnie na lekko to Robinson Diaflex 2,40, cw. 10-45. I mniej nie chcę. Zapas mocy mega, kij obsłuży koguty, gumy, mandule i kij wie człowiek co jeszcze. Kij szybki, pewny i od 12 lat podstawowa dzida w moim sandaczowym zestawie.
Czy można inaczej? – pewnie. Co wędkarz to inny sprzęt, kołowrotki i wędki. Niech każdy stosuje co mu w ręku leży. Nasza dzida ma grać z nami w jednej drużynie, nie przeciw nam. Jak macie się męczyć to proponuję ognisko i pieczenie kiełbasek.
Plecionka czy żyłka? Ja zdecydowanie używam pletki i ją właśnie polecam. Każdy wędkarz sam decyduje a czy taka czy inna firma to zależy od potrzeb i możliwości finansowych. Ja w tym roku używam Power Pro 0,14 w kolorze niebieskim zakupioną w Holandii. Na szpulce jest 270 m, na dwa kije starczy.
Tak na szybko. Koguty, mandule, rippery, twistery, woblery, wahadła, obrotówki, slidery. Tak myślę, że to cała armia sandaczowa, którą z powodzeniem możemy stosować w walce z zaporowymi wilkami.
Taka sytuacja, której sam byłem ofiarą z chwilowego zagapienia. Stojąc w wodzie i wiedząc, że przede mną jest stromy zjazd na głęboki bo 4 metrowy dołek nie wiedząc po co zrobiłem krok do przodu. Oj spodniobuty szybko napełniają się wodą a uczucie zimna jest najpierw przyjemne, potem gorzej przyjemne, aż wreszcie odbiera oddech jak nasza głowa chowa się pod wodą. Ogólnie poza pierwszą fazą mało przyjemne doznanie. Wierzcie mi nie wypłyniecie w pełnych wody spodnobutach na powierzchnię. Podpowiem wszystkim co trzeba zrobić aby w przyszłości móc jeszcze powędkować. Z racji mojego wykształcenia jako absolwent AWF w Poznaniu, kiedyś trenujący pływanie młody chłopak, potem jako instruktor pływania i ratownik WOPR, stale moje losy życiowe przeplatała woda. A i jeszcze pływam na surfingu wraz z małżonką. Po dnie cholera krzyczę w myślach sam do siebie będąc cały zalany wodą i pod nią. Dzida poszła w bok, kamizelkę szybko zdjąłem i na czworakach pod wodą po dnie dowlokłem się do miejsca, gdzie mogłem wygodnie stanąć i złapać haust bezcennego powietrza. PO DNIE CHOLERA to jedyne słuszne zachowanie w takiej sytuacji. Oczywiście kiedy jesteście sami. Bo jak więcej wędkarzy z boku to za ręce sznur ratowniczy i po problemie. Ale jak jesteście sami to nie kozaczcie i róbcie jak napisałem.
Celowo pomijam temat wędek i kołowrotków bo każdy łowi na to co mu portfel pozwala. Myślę, że wystarczy na czerwiec 2019. Piszcie śmiało o Waszych sukcesach w połowie sandaczy. Jeżeli tę parę słów się przyda to też dajcie znać na Angloo.com, będzie to dla mnie sygnał, że czytacie a to co opisuję jest przydatne. Pozdrawiam i do zobaczenia nad wodą.
Już się z Wami pożegnałem, a muszę jeszcze dwa słowa napisać o wszędobylskich gackach. Niech je szlak. Potrafią nieźle namieszać. Walą czasami po naszych pletkach do złudzenia przypominając brania zedów. No trudno są i latają to i czasami trafią na plecionkę. Przetrzymać, robić swoje i reagować na każde uderzenie w pletkę. Zawsze zacinam a potem zastanawiam się czy to branie czy nie. Gorzej jak nie zacinacie, można wtedy strasznie się pomylić i stracić rybę życia. Po pewnym czasie odróżnicie “branie gacka” od brania zeda. Pozdrawiam. Piotr Cezary Tokarz
Patronem III Edycji Szkółki Spinningowej została firma Relax Lures produkująca sztuczne przynęty.
Zobacz pozostał wpisy Szkółki Spinningowej
Polecamy:
Przynęty Relax Ohio – Relax Ohio to przynęta o solidnym i szerokim kształcie torpedy. Jej wygląd detalicznie odwzorowuje anatomiczny przekrój płetwy grzbietowej, aby nadać przynęcie jak najbardziej naturalny charakter. Precyzyjnie ukształtowana, prosta sekcja ogonowa wprawia ogon w rytmiczne uderzenia.
Relax Superfish Shad – SuperFish to kombinacja płotki połączonej z bardzo masywnym ogonem w stylu Kopyta. Superfish 4″ wyróżnia się dużą głową imitującą głowę płoci, precyzyjnymi konturami korpusu i realistyczną płetwą grzbietową.
Witam, śledzę Twoje artykuły i jestem pod wielkim wrażeniem wiedzy i doświadczenia. Życzę wytrwałości i pozytywnych emocji nad wodą 🙂
Jakie kolory gum preferujesz? Czy masz może jakiś stały zestaw? Jak sądzisz czy pogoda wpływa na sandacza, chodzi mi np o to czy jest nocą pogodnie czy nie. Czy to a znaczenie?