To już ostania część szkółki spinningowej. Czy w poprzednich częściach opisałem wszystkie aspekty spinningowej nie łatwej drogi? Pewnie nie, i nie o wszystkim chciałem pisać. Zwróciłem jedynie uwagę na niewielki fragment własnej wiedzy i bogatego doświadczenia, które z powodzeniem możecie wykorzystać we własnej karierze spinningowej.
Wielkie słowa uznania dla firmy Relax Lures, która objęła patronatem serię artykułów z przeznaczeniem dla młodych spinningistów. Nie ma jak porządny fundator, który rozumie potrzebę edukowania najmłodszych a jak jeszcze przy okazji dorzuci parę niespodziewanych nagród dla przyszłych kadrowiczów w spinningu to na prawdę serce rośnie.
Tym razem spotykamy się nad rzeką i o rzece więcej informacji w tej części szkółki spinningowej. Od wielu lat wędkuję również na rzekach. Mam tu na myśli dużą rzekę, która jest najbliżej mojego miejsca zamieszkania, czyli Odra. Do Malczyc nad Odrą mam 34km i nie wiele ponad 30min samochodem. Teraz już mniej czasu spędzam nad Odrą, ale były lata, dokładnie 3, gdzie wędkowałem tylko nad Odrą i oczywiście tylko spinning. Niestety nie jest łatwo wyczaić wędkowanie na dużej rzece. No przynajmniej nie po jednym wyjeździe. Od razu podpowiem, proszę na duże rzeki jeździć tylko na początku drogi rzecznego łowcy z kimś, kto wie co w trawie piszczy. Nie zachęcam, wręcz odradzam naukę wędkowania na dużej rzece samemu. Nie dacie rady i zajmie to dużo czasu, a o efektach możemy zapomnieć. Tu tak myślę zwieszą się wszyscy, którzy sami nauczyli się podstaw spinningowego rzemiosła nad rzeką. No trudno wpływu na to nie mam. Podpowiadam, lepiej pojechać parę razy z kolegą, który ma bogatsze doświadczenie w łowieniu na rzekach. Po co nowicjusz ma się utyrać nad rzeką, narwać przynęt za miliony monet, a i jeszcze musi zapamiętać całą magię rzeki.
Jak czytać rzekę i o czym pamiętać?
Rzeka jest wspaniała. To co w niej lubię to jej nieprzewidywalność. Można jechać na sandacze a wyjąć z wody np. Bolenia lub Suma. Tak to jest właśnie specyfika rzeki, która na zbiornikach zaporowych nie występuje. Co na początek musimy opanować chcąc sprawnie posługiwać się naszą dzidą i efektywnie łowić na dużej rzece?.
Bezpieczeństwo własne i osób, z którymi wędkujemy
Najważniejszą zasadą we własnym spinningowym gronie jest: jedziemy we czwórkę i we czwórkę wracamy. Żadnych spodniobutów nad Odrą. To nie wybaczalny błąd, porównywalny z niewybaczalnym zaklęciem w Harrym Potterze “Avada Kedavra”.
Rzeka nie stoi w miejscu, zawsze płynie i nawet jak widzimy dno i jest naszym zdaniem płytko to nie zawsze oznacza, że jest bezpiecznie. Wiele razy widziałem spinningistów brodzących w spodniobutach, którzy to już go nie ma i za chwilę wyłazi z wody cały mokry i przestraszony. Tak właśnie się to dzieje, jak pomyślicie, że mogę wpaść, to już jesteśmy pod wodą. Nie wolno wchodzić w spodniobutach do dużej rzeki. Myślę tu o rzekach typu Odra, Warta, Wisła, gdzie pod nogami z 0,5m robi się 4m głębokości. Jak widzicie,że ktoś to robi zapytajcie czy się dobrze czuje, czy wziął rano tabletki a jak powie, że jest ok to poradźcie aby zmienił lekarza lub zwiększył dawki leków. Trudno, narazicie się okropnie ale może uratujemy jedną wędkarską głowę.
Przelew, Klatka, Ostroga, Warkocz, Napływ
Niestety musicie nauczyć się nazewnictwa wykorzystywanego przez wędkarzy w stosunku do łowienia na rzece.
Klatka – to miejsce od główki do główki, w której najczęściej krąży rzeka.
Główka – najczęściej kamienista ostroga mogą być również piaszczyste spowalniająca bieg naszej rzeki, a która prostopadle wrzyna się w stronę środka rzeki.
Warkocz – zawirowanie wody, po tym jak nasz prąd rzeki wbija się w Główkę i płynąc rozdarty tworzy warkocz – zawirowanie wody w stronę spadu wody – z nurtem.
Napływ – woda napływająca na główkę, uderzająca z impetem w kamienistą ostrogę. Dokładnie na przeciw Warkocza po drugiej stronie Główki.
Czy trudne? Pewnie trochę, jak z czymś nowym w naszym życiu. Raz złapiecie i po problemie.
Kilka wskazówek dla początkującego
Parę wskazówek zaproponuję aby łowienie na dużej rzece było choćby odrobinę łatwiejsze.
1. O bezpieczeństwie już mówiłem.
2. Ubiór. Trzeba mieć wygodne buty i dobre spodnie. Wiele kilometrów robimy nad rzeką więc bez dobrych butów i ciuchów nie pojedziemy.
3. Dla mnie lepszy plecak niż torba. Ręce mam wolne i w razie czego chwycę wszystko.
4. Jeżeli łowimy latem koniecznie, koniecznie i raz jeszcze koniecznie coś mega dobrego na komary. Jest ich tyle, że siadają na ręce w czasie kręcenia naszym młynkiem i robią z dłoni rzeźnię. Jak braknie płynu lub zostanie w domu, mus wracać lub zmienić miejscówkę łowienia na zaporówkę. Na rzece bez czegoś na komary nie połowimy, to pewne.
5. Czy dwie wędki są konieczne łowiąc na rzece? Nie, i nie polecam chcącym uczyć się łowienia rzecznego. Owszem, dla mających dużą wprawę wędkarzy i bogate doświadczenie to niemal konieczne. Dla nas uczących się rzecznego spinningu to mało komfortowe i znacznie utrudniające naukę.
6. Polecam natomiast oglądanie kanałów wędkarskich na YouTube, gdzie zobaczymy jak to robią inni. Zobaczymy właściwe podejście pod stanowiska, zobaczymy jak prowadzić nasz zestaw, zobaczymy na co i gdzie, w jakich miejscach możemy spotkać łowiony gatunek ryb.
7. Sprawdzajcie zawsze przed wyjazdem aktualną wysokość wody. To bardzo ważne, jak nie najważniejsze. Nic bowiem tak nie zaskakuje wędkarzy nad dużą rzeką jak jej wysokość. Zarówno bardzo wysoki stan jak również przysłowiowa niżówka to niekoniecznie optymalne warunki do łowienia. Tu sprawdzicie bez problemu stan wody np. Na Odrze – pogodynka.pl
Polecam zawsze aby wybraną część dużej rzeki jako nasz poligon wędkarski wcześniej zobaczyć na necie. Mamy teraz niepowtarzalną możliwość oglądnięcia z góry naszej rzeki. W internecie bez przeszkód można zobaczyć bardzo szczegółowo kawałek rzeki, jakie na miejscówce znajdują się główki, czy są wewnętrzne zakręty, (miejsca, gdzie woda wymywa miejsca z reguły bardzo głębokie i świetnie nadające się do obławiania), czy może liczne starorzecza. Zobaczyć możemy również dojazd na miejscówkę, czy w ogóle da się dojechać w pobliże rzeki, czy musimy dawać z buta 5km brzegiem, chcą dotrzeć na miejsce.
Na jakie ryby podczas spinningu na rzece?
Jak już mamy godzinę wyjazdu, wiemy gdzie i znamy aktualny stan wody. To tylko pozostaje nabrać wałówki i mega dużo picia i wio na ryby. Nie rzucajmy się wychodząc z samochodu od razu na szczyt główki. Zawsze warto się zatrzymać i poobserwować miejsce naszej walki. Krótka obserwacja wody mówi bardzo dużo o akcjach rozgrywanych się pod lustrem wody. Zapewne na początku nauki łowienia na rzece starajmy się łowić ryby, które nie wymagają “naszego czołgania się po piasku, kamieniach”, na to mamy jeszcze czas. Łówmy ryby, które nie wymagają od nas wędkarzy zaczynających własną drogę rzeczną, wielkiego poświęcenia i mega dużej dyscypliny wędkarskiej. Jakie więc polecam ryby i gdzie ich szukać?
Polecam łowić okonie, szczupaki i sandacze. Te ryby możemy bez większych przeszkód spokojnie podejść, nie wymagają bycia ZNAWCĄ WĘDKARSKIM i jest ich spokojnie tyle, że i dla nas też wystarczy.
Szczupaki zwyczajowo zajmują miejsca z dala od głównego nurtu, raczej wolą miejsca bez szybkiej wody lub na jej pograniczu. Bardzo często nasze zębacze zajmują środkową część obławianej przez nas klatki. Często również stoją między klatkami na wewnętrznej części, czyli z dala od głównego nurtu. Brały również tuż pod nogami zaraz na początku naszego Warkocza czyli w miejscu gdzie łączy się prąd wsteczny wychodzący z Klatki z Warkoczem. Można by rzec, prawie na szczycie Główki.
Zwyczajowo na środku klatki najczęściej powstaje, jest usypana przez nurt wody, podwodna górka, gdzie śmiało to właśnie miejsce zajmują okonie i nasze szczupaki. Na wewnętrznej części podwodnej górki, czyli bliżej nurtu tworzy się przykosa, odchodząca wzdłuż naszej górki, biegnąca ku głównemu nurtowi rzeki. To świetne miejsce, gdzie bardzo często stoją nasze sandacze. Innymi słowy cały nasz warkocz nadaje się do połowu sandaczy, które z chęcią właśnie w tym miejscu przebywają.
Jaki sprzęt i przynęty? – kilka słów
Pamiętajmy jednak, że wędkujemy w rzece. Nasze przynęty muszą być odpowiednio dociążone i z goła inaczej niż na zaporówce. Pamiętam dokładnie moje pierwsze wyjazdy na Odrę, gdzie rzucane przynęty do wody, nie wiedząc dlaczego nie opadały do dna. Teraz jest wszystko jasne ale wówczas nikt nie mówił, że należy mocno dociążyć wabik. Doświadczeni starsi koledzy celowo obserwowali moje zmagania z silnym nurtem, czekając na odpowiedni moment aby udzielić mi cennych rad. Tak, pamiętajcie o nurcie w rzece. Pamiętajcie, że należy mocno dociążyć nasze przynęty aby zeszły do dna. Tu nie ma przelicznika, który pomoże nam we właściwy sposób wybrnąć z tej pułapki. Wszystko zależy od siły nurtu, głębokości naszej miejscówki. Śmiało często używamy łowiąc na dużej rzece gramatury w przedziale 15gr do 30gr. I tu pomyślą wszyscy, o cholera to trza mieć wędzisko z zapasem mocy. Tak, dobrze myślicie. Trzeba mieć właśnie taki kij, który da radę podbić naszą gumę z dna, da radę powalczyć z silnym nurtem i da radę jeszcze wyholować rybsko, jakie szczęśliwie nam się uwiesi na końcu zestawu spinningowego.
Zdecydowanie wędeczki o gramaturze 5 do 25gr nie wchodzą w grę i nawet nie próbujcie bo będzie przykro nad wodą. To ma być sandaczowa kosa o mocy, sile i właściwym ugięciu. O długości nie piszę bo to cecha indywidualna, tak myślę jednak coś pomiędzy 2.40 a 2.75. Chyba, że z czasem poznamy rzekę i biegać będziemy za jaziami czy też kleniami, lub innymi stosunkowo niewielkimi rybami wówczas nasz sprzęt może być nieco lżejszych parametrów.
Na jakie ryby o jakiej porze roku?
Wczesna wiosna na naszej rzece to jazie i nieco później klenie. Maj to oczywiście zębacze i jeszcze mega leniwe okonie i już super aktywne klenie. O boleniozie nie piszę bo wiadomo, że można i trzeba próbować podejść tego mega żarłoka właśnie w maju.
W czerwcu zapraszam za sandaczem i co ważne połowicie bez przeszkód. Od czerwca również możemy łowić sumy, co prawda w różnych częściach rzeki są jeszcze różne okresy ochronne naszego suma. Trzeba poczytać aby nie popełnić wtopy, ja nie pamiętam więc czas na lekturę. Na zaporówkach sumy do tej pory były od lipca, a już jest zmiana i od 2018 możemy łowić sumy od 1 czerwca. Lipiec i sierpień to dobry czas na brzany. Osobiście nie łowiłem tego przebieglaczka ale widziałem jak wędkarze łowili tę rybę na pęczek białych robaczków i kostkę żółtego sera. Z rozmów pamiętam, że właśnie polecanymi miesiącami dobrych brań tej ryby to miesiące letnie plus listopad.
Jesień i późna jesień to bardzo dobry czas na każdego drapieżnika w naszej rzece. Jeszcze stale aktywne bolenie, ruszające ostro szczupaki, sandacze, sumy.
Pamiętajmy również o metabolizmie rzecznych żarłoków. Tu ryba nie postoi w miejscu tak jak na zaporówce, tu niestety silny nurt wymusza na naszych rzecznych potworach stały ruch i spalanie energii.
Temu właśnie zawdzięczamy ich agresywność i żarłoczność. Może inaczej, aby było trochę prościej – dużo pływa, dużo żre.
Kilka słów o miejscówkach
Cenna uwaga dla wszystkich łowiących na Odrze. Większość Odry niestety jest przełowiona. Są miejsca, gdzie nie ma szans powędkować z różnych powodów. Najważniejszym są wędkarze, którzy łowią bez przerwy kilka dni. Zazwyczaj w czasie weekendów, gdzie mamy jedyną wolną chwilę aby wpaść nad wodę. Co robić? Nie ma wyjścia mapa Google i szukanie miejscówek poza miejscami zamieszkanymi przez ludzi.
Omijamy wszelkie małe miejscowości, wioski i miasta. Są wierzcie mi miejsca z dala od osad ludzkich, gdzie połowicie i w czasie całodziennej wyprawy spotkacie na swojej drodze jedynie lisy. To niestety wymaga dużo zachodu, dużo wolnego czasu i bycia mobilnym, czyli potrzebujecie samochodu do dojechania na miejscówkę.
Z mojego doświadczenia powiem stanowczo warto zadać sobie trochę więcej trudu i podjechać nad rzekę, gdzie nie widać wydeptanego brzegu, brak plastikowych butelek, puszek po piwie, papierów i co tam jeszcze można znaleźć nad wodą. Mój poligon wędkarskich zmagań nad Odrą zaczyna się od Ścinawy, mostu kolejowego i poniżej, następnie oczywiście port i miejscówki pod mostem. Nieco w górę rzeki jest Lubiąż, gdzie jeździłem chętnie do czasu wybicia szyby przez tak myślę miejscowych wędkarzy. W aucie nic nie zginęło, a olbrzymi kamulec leżał z resztkami szyby na tylnym siedzeniu mojego wtedy opla. Wspomniane wcześniej Malczyce z fantastycznym portowym miejscem do wędkowania. Dobre również miejscówki znajdziecie poniżej portu, gdzie niestety miejscowi siedzą chyba cały czas i w dzień i w nocy. Dużo wyżej Prężyce, gdzie wiele lat temu było świetne miejsce do połowu sandaczy, a i zębacze w czasie jednego wyjazdu zachwyciły braniami i agresją. Mam jeszcze kilka dobrych miejsc całkiem blisko Wrocławia i czasami również tam stawiam wędkarską stopę.
I jeszcze jedno, najważniejsze. Upór i konsekwencja w działaniu to podstawa naszego sukcesu. Nie poddajemy się do końca w czasie łowienia zwłaszcza nad Odrą.
O godzinie 4 rano na początku czerwca moje gumy już kilkukrotnie podbite były sandaczowo na wybranej wcześniej miejscówce na omawianej Odrze. Nic nadzwyczajnego, że o 4 rano i że na gumę. Wyprawa z nastawieniem na sandacza to i pora i przynęta właściwa. Jestem na linii wysokiego napięcia za mostem kolejowym w Ścinawie za lasem. Łowiący na tej miejscówce od razu zlokalizują w/w łowisko. Bardzo lubię właśnie ten las i miejsce ponieważ ta miejscówka jest oddalona od wszystkiego o czym pisałem wcześniej. To jedno, a drugie to las, ostro porastający jeden z brzegów, który daje ochronę przed wiatrem. Stałem na główce będącej w połowie ostrego zakrętu i jak czytaliście wcześniej są to miejsca z reguły głębokie. Stałem przodem do napływającej na moje miejsce wodzie i rzucałem w klatkę na wprost przed siebie. Teoretycznie są lepsze miejsca w pogoni za sandaczem ale zrobiła się godzina 14 a jestem bez brania. Trochę już miałem i w nogach i ramionach więc po krótkim odpoczynku ostro zabrałem się za szukanie mętniaka. Przerwę rozpocząłem w nietypowym miejscu, więc czemu nie zacząć od właśnie miejsca skończonej przerwy na mały posiłek. Do wody poleciał 12 cm ripper ze stajni Relaxa. Po delikatnym podbiciu poczułem ostre walnięcie w kija, które oczywiście po nastu godzinach biczowania wody, wykonania tysiąca rzutów musiałem totalnie przegapić. I tu moje doświadczenia i chłodna głowa znowu przyniosły mi sukces. Jak się spóźnicie to nie zacinać!!! Kto czytał artykuł Nocny Sandacz to pewnie pamięta, cyt. “jak przegapicie branie to nie zacinajcie, może spróbuje raz jeszcze za godzinę”. Tak właśnie uczyniłem. Totalnie przegapione branie, tu padło trochę brzydkich wędkarskich słów, zostało przepuszczone przeze mnie. Pomyślałem trudno jesteś gapa Cezar to pakuj wędki i wiej do domu. Pomyślałem, a może raz jeszcze spróbować podejść tego sandacza. Oczywiście gumę oglądałem przez 5 minut gdzie wielkie, ogromne szczęki dużego sandacza pozostawiły charakterystyczne zęby na gumowej nie małej przynęcie. Czemu nie, pomyślałem, dam radę i raz jeszcze podjąłem próbę ustrzelenia zębatego terrorysty. Doskonale znają tą adrenalinę doświadczeni wędkarze, gdzie mamy namierzonego sandacza, wiemy że żeruje i tylko czekać na powtórkę. Te kilka chwil pozostają w naszej pamięci, oj na bardzo długo. Bach mój ripper walnął o wodę. Od razu po dotknięciu wody mojego zestawu likwiduję luz powstały po rzucie. Ripper właściwie opada, wielkość gumy super, ciężar i wielkość główki starannie dobrana. I nic się nie dzieje. O kurcze myślę, zepsułem wcześniej takie branie to się spłoszył i tyle go widzieli. Gdyby chociaż była mgła. Wszak jak mówił Pawlak w “Samych Swoich” cyt. “ZWIERZ WE MGLE TUMANIEJE“. Ale, gdzie ta mgła!, od rana słońce świeci jak wściekłe. To po mnie pomyślałem. Bez emocji podbiłem mojego rippera w górę. I raz jeszcze i BACH mega walnięcie w kija. Cięcie natychmiast, nawet sam się zdziwiłem, że trafiłem zeda super w tempo. Oj dostał i to porządnie pomyślałem. Potem sprawy szybko się potoczyły. Walka, walka i już na brzegu. Szybkie mierzenie i uwaga 82cm rzecznego szczęścia w moich rękach. Co mówiłem i robiłem nie pamiętam, bo było to już trochę wiosen do tyłu. Pamiętam natomiast bardzo dobrze co stało się potem. Jak emocje opadły, tak, tak emocje, wszak nie jestem z kamienia i emocje również, czy przede wszystkim towarzyszą wędkarzom z długoletnim doświadczeniem i dużymi umiejętnościami. Pomyślałem, a może jest drugi? Głupie co? Jakby jeden piękny sandacz nie dał mi emocji na resztę dnia. Potraktowałem własny pomysł jako doświadczenie wędkarskie a poligonem była Odra. Raz jeszcze poleciał Relaxowski ripper do wody. Dwa podbicia i Bach, jest trochę po 14. Myślicie pewnie kolejny sandacz? Nie tym razem, teraz to ewidentny zaczep. Twardy jak cholera i rwanie zestawu. Rzut następny podbicie i kolejny zaczep. I znowu podbicie i zaczep, rwanie i tak 9 razy. Rzuty takie same jak za pierwszym i drugim szczęśliwym razem. Dziewięć razy zmuszony byłem rwać zestawy rzut po rzucie. Co było w Odrze na jej dnie? Tego już się nie dowiem. Trochę to niewiarygodne pomyślałem. Ale tak w istocie było.
Zawsze przypominam – od 4 rano do 14 minęło sporo czasu. Nie poddałem się, przepuściłem branie, wyczekałem i odniosłem sukces. Takie jest wędkarstwo. Każdy rzut naszego wabika do wody może być tym szczęśliwym, nawet jeżeli od 10 godzin nie było kontaktu z drapieżnikiem.
Nigdy, przenigdy nie możemy zapomnieć co robimy nad wodą, szukając własnego wędkarskiego szczęścia, motywacja i poszukiwanie własnych wyników wędkarskich są szalenie ważne i inspirujące. Tego właśnie Wam życzę w sezonie 2018. Walczcie śmiało i piszcie o własnych wędkarskich sukcesach.
Patronem I Edycji Szkółki Spinningowej została firma Relax Lures produkująca sztuczne przynęty.
Zobacz pozostał wpisy Szkółki Spinningowej Edycja I.
Zobacz także:
Gumy Relax Texas – Texas to jeden z ostatnich projektów Witka Kowalczyka. Jego smukły, długi i żebrowany korpus wraz ze stożkową przednią częścią korpusu i ogonem w kształcie liścia herbaty przypomina drobnicę, która jest źródłem pożywienia wielu drapieżników.
Przynęty Relax Banjo – Amerykańska, klasyczna kombinacja wyglądu płotki i twistera w jednym, przeprojektowana i ulepszona do obecnej wersji. Relax Banjo jest hybrydowym połączeniem dwóch typów przynęt – korpusu płotki i ogona twistera.
Myślę, że najważniejsza wskazówką obok tych czysto technicznych nazwijmy to, jest poruszenie tematyki bezpieczeństwa. Dobrze, że o tym się pisze i głośno mówi, trzeba tylko jeszcze się stosować do tego nad woda, a jest wielu nieodpowiedzialnych wedkarzy, niestety…