Liny są przecudnymi rybami. Nie należą do najłatwiejszych przeciwników, ale właśnie dlatego każda złowiona ryba cieszy po stokroć! Czy to duża czy mała. Tinca Tinca poławiam zarówno metodą odległościową jak i gruntową. Wszystko zależy od tego gdzie wędkuję. Tym razem zestawy posyłałam na niedużą odległość na płytki i porośnięty podwodną roślinnością blat, który bezpośrednio sąsiaduje z wysuniętymi daleko w jezioro trzcinami. Są one naturalnym schronieniem dla tych pięknych ryb, a podwodna łąka to ich naturalne żerowisko. Method feeder koncentrujący przynętę bezpośrednio w zanęcie umożliwił dobranie się do zielonych prosiaczków żerujących pośród roślinności. Zapraszam na seans i do subskrybowania kanału!

9 KOMENTARZE

    • To fakt – okoliczności przyrody wyjątkowe. Niestety nie każdy potrafi to docenić o czym ostatnio miałam szansę się przekonać sprzątając śmieci… pomijając już fakt, że po sobie nie posprzątali oraz rozpalili ognisko w lesie to jak można było wrzucić puszki i szkło w ogień… weź teraz po brudasach posprzątaj… ahh szkoda słów i nerwów!

    • Witaj. Dziękuję za opinię. Co do samego jeziora, to zarybienia jakiekolwiek odbywają się wyłącznie gatunkami rodzimymi. Karp i amur to gatunki obce, których Gospodarze umyślnie do zbiornika nie wprowadzają. Jeżeli jakiś się znajdzie to na pewno są to pojedyncze sztuki wprowadzone przez przypadek lub samowolkę. Jezioro jest głębokie, następuje duża wymiana wody, która jest zimniejsza niż w innych okolicznych akwenach więc o przeżyciu narybku z naturalnego tarła nie ma nawet co marzyć.