Pogoda w ostatnim okresie jest dość dynamiczna. Liczne burze, którym towarzyszy silny wiatr i obfite opady, spowodowały, że poziom wody w rzekach w wielu rejonach Polski przekroczył stany alarmowe. Mimo zmiennej pogody, postanowiłem wybrać po raz kolejnym na Przystanek Stawy w Grębowie, na kilkugodzinną sesję wędkarską, mając nadzieję, że i tym razem uda złowić się coś fajnego.
Przygotowania do wyjazdu zacząłem już dzień wcześniej. Oczywiście na pierwszy rzut poszły wędki, dokładne sprawdzenie czy wszystko jest w porządku, tak aby nad wodą nie było niemiłej niespodzianki. W dalszej kolejności, pokrótce sprawdzam zestawy końcowe, podajniki i inne akcesoria. Tym razem decyduje się też na przygotowanie zanęty w domu, tak aby nad wodą nie tracić czasu, a skupić się na efektywnym łowieniu. Jako, że w planach mam łowienie na dwa zestawy, decyduje się przygotować dwie różne porcje. Pierwsza z nich to mieszanka pelletów 2mm. Bazą jest smak orzech tygrysi, a żeby jeszcze bardziej zaciekawić ryby i wpasować się w ich gusta smakowe, dodaję nieco pelletu Ochotka/Biały robak. Oba od Profess-a.
Oczywiście każdy ma swój sposób na przygotowanie pelletu. Myślę, że poświęcę temu osobny artykuł, a tutaj wspomnę jedynie, że na trzy części pelletu orzechowego dodałem dwie części ochotka/biały robak. Pod drugi zestaw przygotowuję mix-a. Tutaj bazą jest pellet o smaku krab japoński, a wszystko uzupełnia zanęta o smaku kwasu masłowego. Jestem ciekawy takiego połączenia. Proporcje są następujące 2 części pelletu i jedna część zanęty. Mam nadzieję, że zanęta szybko zacznie pracować, ciekawić i wabić ryby, a pellet przytrzyma je nieco w łowisku.
Po przybyciu na łowisko sprawnie przygotowuję sprzęt i zabieram się za łowienie. Stosuję dość lekkie podajniki o wadze 28 gram. Wiem, że tutaj jest dość solidna warstwa mułu na dnie i zastosowanie zbyt ciężkiego podajnika może być nieefektywne. Na wstępne nęcenie idzie po trzy takie podajniki towaru pod każdy zestaw, jeśli dość szybko nie będzie brań, zacznę częściej przerzucać zestawy. Zaczynam od łowienia na 8 milimetrowy pellet. Na pierwszy rzut idzie mój ulubiony smak sardynka w zalewie oraz pod drugi zestaw kwas masłowy. Po kilku chwilach mam pierwsze obcierki, co pokazuje, że ryba zaczyna kręcić się w zanęconym polu. Na pierwsze branie nie czekam zbyt długo. Na brzegu melduje się taki oto leszcz, który mam nadzieję, jest dobrym prognostykiem na kolejne godziny łowienia.
Po około 30 minutach mam ładne branie na zestaw z pelletem o smaku sardynki. Ryba zaraz po zacięciu robi odjazd, przez co muszę zdjąć żyłkę z klipsa.
Po kilku minutach przyjemnego holu, gdzie ryba co jakiś czas robi odjazdy, udaje mi się złowić jesiotra, który jeszcze bardziej pozytywnie nastawia mnie na kolejne chwile spędzone nad wodą.
Emocje jeszcze nie zdążyły opaść, a na na drugi zestaw z kwasem masłowym mam kolejne branie. Już po zacięciu domyślam się, że mam pierwszego karpia. I tak też było.
Oba zestawy na brzegu, więc trzeba brać się szybko za robotę i wykorzystać to, że ryba jest w łowisku. Nie kombinuje i nie zmieniam przynęt, bo nie widzę sensu. Skoro udało się wstrzelić na początku ze smakiem przynęty, nie będę nic robił. I jak się później okazało to był strzał w dziesiątkę.
Na koniec wędkowania udało się złowić jeszcze jednego nieco większego karpia, który to był niejako zwieńczeniem tego udanego wypadu.
Ten wyjazd na pewno trzeba zapisać na plus. Pogoda dopisała, brania także. Udało się złowić kilka fajnych ryb i wstrzelić się w smaki, które akurat tego dnia im pasowały. Teraz czas na wodę PZW.