Autor: Dominik Wieczorek

Pierwszy Maj, dzień, który w spinningowym półświatku budzi tyle samo emocji co odwiedziny wuja Janusza w imieniny Ojca, niby mamy jeszcze kilka godzin, ale już dzień wcześniej chodzimy i z niecierpliwością czekamy bo doskonale wiemy, że będzie grubo.

Każdego roku ten sam rytuał, wykreślanie w kalendarzu dni, 97 razy układane, czyszczone i od nowa układane przynęty lądują w naszych spinningowych Boxach.

Nareszcie, wybiła godzina 0, szybka kawa, toaleta i obowiązkowe przeglądanie warunków jakie mogą panować nad wodą. Czas ruszać, niektórzy wędrują w od lat sprawdzone miejsca, a inni stawiają na odkrywanie nowych wód. Jedni w samotności, a drudzy rodzinnie, w każdym z tym dwóch przypadków łączy nas jedno i to samo, wspólna pasja.

Spinning piękny to spinning nieprzewidywalny, taki, w którym granice wyznaczamy sobie sami. Kilometry marszu, a niejednokrotnie trudne tereny, przez które się przedzieramy sprawiają, że moment prezentowania ryby ładuje baterie na długie tygodnie.

W moim przypadku tegoroczna majówka, w związku z intensywnie deszczową pogodą, nie była wędkarsko obfita, ale na pewno intensywna i jak zwykle potwierdziła, że obserwacja wody jest najistotniejszym punktem w dekalogu każdego szanującego się  spinningisty. Dokładnie studiując pogodę, wyliczyłem, że jeżeli trafie w lukę pomiędzy opadami będę miał trzy godziny czasu, aby majowym szczupakiem przywitać się z nowym sezonem. Niestety jak to z obliczeniami bywa, coś nie wyszło, po dwóch godzinach, mocno przemoknięty z niezbyt zadowoloną miną udałem się na ostatni z pomostów, który miałem zaplanowany na ten dzień, pewne szybkie wejście, odłożenie torby i kilku minutowa obserwacja wody.

Szybki przegląd przybrzeżnych zarośli i w tym momencie instynkt łowcy podpowiedział, że to nie był standardowy ruch trzcin, ja już wiedziałem, że on tam jest, pytanie było tylko jedno, za którym razem uderzy???
Nie kazał na siebie długo czekać, przynęta podana idealnie jak na tacy sprawiła, że chwycił ją momentalnie. To był właśnie ten jeden strzał. Hol dość długi ze względu na trudną specyfikę wody i ogromną ilość grążeli.

Po tych chwilach radości i wyśmienitej walki, wymieniliśmy się autografami, pozwolił zrobić sobie zdjęcie po czym w wielkim majestacie odpłynął, a być może kiedyś spotkamy się ponownie…..

Witam się z wami tym, krótkim artykułem, a w niedługim czasie pojawią się następne.

Wędkarska Piątka

Autor: Dominik Wieczorek