Kto z nas, zabierając się do polowania na sandacza, nie usłyszał, że złapią się jedynie na przynęty miękkie albo ewentualnie woblery? Ilu z nas dowiedziało się, że spinning jest zupełnie do niczego? Oto nadszedł czas obalania mitów, a niełowienie sandaczy za pomocą błystek i wirówek jest jednym z nich.
Zacznijmy od tego, że z ripperami i twisterami nie jest tak, że są nieskuteczne. Jeśli odpowiednio ich użyjemy, są małe szanse na to, że nas zawiodą. Czasem jednak mogą zaistnieć okoliczności, w których to właśnie „wyklęte” twarde wabiki okażą się niezbędne.
Najpierw jednak przyjrzyjmy się pokrótce naszej zdobyczy. Żeruje na pograniczu dnia i nocy, a ciemności nie są jej straszne, podobnie jak zmętnienia wody i zmiany pogody na deszczową. Raczej nie znajdzie się wśród spinningistów wielu śmiałków, którzy zechcieliby właśnie wtedy wybrać się na ryby. A zatem odpowiedzmy sobie na pytanie: dlaczego łowienie na gumy i koguty jest tak skuteczne? Po pierwsze: dlatego, że to są wcale niezłe metody na kiepskie warunki żerowania sandacza. A po drugie: jeśli mało kto próbuje innych przynęt, trudno, żeby i one okazały się odpowiednie.
Sposób: wahadłówka.
Kiedy: przy kiepskiej pogodzie.
Gdzie: opaski i napływy ostróg.
Dlaczego: sandacze żerują w różnych strefach rzeki, szczególnie blisko drobnicy. Są wówczas aktywne i sprawne, a wahadłówką doskonale poradzimy sobie z obłowieniem większej części łowiska. Poza tym tak gwałtowna ryba jak sandacz łatwo bierze na wabik podobny do uklei.
Na co zwrócić szczególną uwagę: sandacz ma wąski pysk, więc blacha powinna nie być za krótka. Ważne jest, by nie była ciężka, ale co za tym idzie: lekką wahadłówką nie rzucimy daleko. Istotne jest również, że nie wszędzie (na przykład w silnym nurcie przy opasce) da się ją głębiej poprowadzić. Ale i na to jest sposób: wtedy wspomagamy się ciężarkiem zawieszonym na żyłce.
Sposób: wirówka.
Kiedy: świt i zmierzch.
Gdzie: główki i opaski.
Dlaczego: bo możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Sandacze zwykle żerują z innymi drapieżnikami (konie, klenie, jazie, bolenie), będą najczęściej w górnych warstwach wody.
Wskazówki: możemy próbować już na rozmiarze „0” i „1”, ale lepsze rezultaty osiągniemy na „3” i „4”, koniecznie z wąskim skrzydełkiem, kolor srebrny albo biały.
Sposób: wobler.
Kiedy: świt i zmierzch.
Gdzie: płytsze akweny, opaska.
Dlaczego: idealny do wnikania we wszystkie zagłębienia, wyrwy pomiędzy kamieniami, okolice zatopionych gałęzi itp. Dzięki temu, że da się na dłużej ustawić go w nurcie, można z łatwością prowokować drapieżniki.
Wskazówki: na opaski najlepiej ruszyć z płytko schodzącymi modelami pływającymi – wąskimi i jasnymi. Na głębszych łowiskach tego typu można eksperymentować i wymieniać je na wabiki, które pomogą spenetrować sferę przy dnie.
Wszystkim fanom spinningu życzę owocnych prób łowienia sandacza. Mamy nadzieję, że rozwiałam wątpliwości co do faktycznej skuteczności tej metody na rybach tego rodzaju. Poza tym radzę, żeby do wszelkich wędkarskich dogmatów podchodzić z dystansem i nie bać się eksperymentować – nic się wtedy nie traci, a do zyskania jest bardzo dużo nowych wrażeń i pięknych okazów.
W tym roku sporo drobniejszego sandacza złowiłem właśnie na obrotówki. Co ciekawe udało mi się to z brzegu, gdzie wiadomo możliwości fajnego wędkowania są nieco ograniczone. Nie mniej jednak każda woda rządzi się swoimi prawami i musimy sprawdzać różne wielkości i kolory przynęt, no i oczywiste ze sposoby prowadzenia.
Czasami bywa tak, że blachy są ostatnia deska ratunku. Są łowiska, gdzie drapieżniki wręcz ?przepadają? za nimi. Zauważyłem, że wielu początkujących wędkarzy rozpoczyna właśnie przygodę od wahadłówek i obrotówek.
Znam jedno takie łowisko, gdzie srebrna wahadłówka sprawdza się najlepiej. Praktycznie każdy wędkarz na nią łowi. Coś w tym być musi.