Dobra kawa, tiramisu przede mną i można zaczynać kolejną opowieść wędkarską. Tym razem łowimy na zbiornikach zaporowych.

Zmagania zaporowe w naszym kraju cieszą się ogromnym powodzeniem z racji tak myślę, częstego pobytu na tych właśnie łowiskach, a także z powodów dużej ilości ich występowania. Wokół Jawora skąd pochodzę mamy co najmniej kilka tego typu zaporówek. Oczywiście najbliższą jest Słup, potem Mietków, następnie nieco dalej zbiornik Pilchowice, co do którego mam wielki sentyment z kilku powodów. Pierwszy to jego głębokość i położenie. Świetnie nadaje się do nauki spinningu na dużych głębokościach. Położenie, określić można jednym słowem “UROKLIWY”. Kolejny powód do częstych powrotów choćby myślami na ten zbiornik to moja praca naukowa, poświęcona właśnie zbiornikowi Pilchowickiemu. Praca pt. „FAUNA KRĘGOWCÓW ZBIORNIKA ZAPOROWEGO PILCHOWICE I JEGO BEZPOŚREDNIEGO OTOCZENIA, ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM ICHTIOFAUNY.” Kolejne zbiorniki zaporowe to zbiornik Złotnicki, Bukówka i nieco dalej zbiorniki Nyski i Otmuchowski. Oczywiście idąc w kierunku północy tych zaporowych kolosów jest mniej i nic dziwnego bo w okolicy Zielonej Góry i Gorzowa przeważają zbiorniki o innej budowie i charakterystyce. Też nie wszystkie wymieniam bo jak kiedyś pisałem nie w ilości siła.

Na moim terenie zbiorniki zaporowe cieszą się ogromną popularnością, także z powodu braku alternatywy na wędkowanie w innym miejscu. Więc śmiało albo tu- czyli Słup albo nigdzie. Co to oznacza dla zbiornika 450ha? Klęskę, klęskę i raz jeszcze klęskę. Właśnie obecnie jesteśmy na etapie otwierania nowego etapu życia wędkarskiego na zaporowej niemałej domowej wodzie. Brak efektów wędkarskich, mała populacja sandacza, biorący czasami leniwie okoń, całkiem liczna banda jazi, dorastających do ponad 50cm i jak dla mnie bardzo dobrze, wręcz super rozmnażające się pogłowie boleniowych żarłoków. To moja zaporówka, która jeszcze przez 10 lat będzie podnosić się z tego marazmu i małej liczby gatunków ryb wędkarsko bardzo cenionych. Czasami ktoś połowi leszcze czy też sumy, ale tylko czasami i ktoś. Podnosić się tylko wtedy, kiedy zbiornik będzie zarybiany a zarybienia prowadzone będą cyklicznie w ogromnych ilościach. W innym przypadku będzie JUŻ PO ZBIORNIKU, na którym oczywiście da się sporadycznie coś złapać, po pierwsze SPORADYCZNIE, po drugie COŚ . Nie rozumiem dlaczego jest aż tak źle, rozumiem, gdzie są pieniądze to zawsze kilka rąk się znajdzie aby przytulić te parę groszy. Zadam pytanie do czytających ten właśnie artykuł. Czy wiecie ile groszy idzie z naszych kart wędkarskich na zarybienia? Ja wiem, proszę Was zadajcie sobie odrobinę trudu i dowiedźcie się sami. Podobnie jak ja, będziecie w dużym szoku i jak policzycie te grosze to dojdziecie do mojego wniosku. Niestety nic dobrego nas nie czeka.

Na co zwrócić uwagę przy łowieniu ryb na zbiorniku zaporowym?

Zaporówki mają własny niepowtarzalny charakter. Z reguły są zbiornikami kamienno – piaskowymi, o czystej przejrzystej wodzie. Chcąc skutecznie połowić ryby na wyjałowionych zaporówkach należy bacznie się im przyjrzeć. Na wszystkich zaporówkach z małymi wyjątkami są zachowane pewne stałe i niezmieniające się okresy aktywności poszczególnych ryb. Ta zwiększona aktywność ryb powodowana jest kilkoma względami.

Po pierwsze migracją tarłową. Jak chcecie połowić płocie, to należy być czujnym w okresach wczesno wiosennych, czyli luty marzec. Na każdej zaporówce to czas, gdzie ciąg tarłowy skupia te właśnie gatunki czyli, płocie, jazie na specyficznych miejscach w naszej zaporówce, gdzie możemy śmiało zaplanować wyprawę wędkarską. Myślę w dalszym ciągu o wyprawie wędkarskiej spinningowej. Zaraz, zaraz, płocie na spinning? Oj to chyba Waszym zdaniem pojechałem bez trzymanki. No ale może gość ma trochę racji? Tak maz zapewniam wiem co piszę. Płoć wczesną wiosną na spinning to nie lipa i zachęcam aby spróbować połowić właśnie płocie na spinning. Dodaje PŁOCIE bo z reguły zażerają takie ok 40 cm a walka z płocią jest cudowna. No dobra, ale na co? Ja łowiłem płocie na Słupie na czarne i tylko czarne twisterki zawieszone na bocznym troczku. Haczyk z kółkiem i czarny 3cm twisterek prowadzony po dnie. Prowadzimy w różny sposób ale raczej bardzo powoli. Brania tej ryby są bardzo gwałtowne i ta walka. Skąd tyle siły ma ta na pozór mała ryba, oj walczy do końca. Łowiąc płocie musicie nastawić się również na brania jeszcze mocniejszego przeciwnika jakim jest jaź. Ten to dopiero daje do pieca, tego wyjąć z wody na lekkim zestawie to prawdziwe wyzwanie. Ale da się, zarówno na niewielkie twistery jak również śmiało połowicie jazie na obrotówki i oczywiście woblery.

płocie i jazie na spinning

Stosując obrotówki pamiętajcie, na Słupie, gdzie szczęśliwie jazi jest bardzo dużo, brały jedynie na kolor miedziany. Inne kolory moich obrotówek były jakby nie widoczne dla jazi, chciały tylko kolor miedzi, w przedziale nr. 1, nr. 2. Tu dwa słowa o moim przyjacielu Mateuszu Jadackim, który już od dłuższego czasu robi woblery zarówno ze sterem jak również bezsterowe. Zachęcam do przetestowania tych właśnie wobków z przeznaczeniem na bolenia i chyba nie tylko. Mam ich chyba 6 i wszystkie są i łowne i dobrze pracują w wodzie. Ostatni wypust Mateusza to slidery o gramaturze do 30gr, oj będą latać i daleko i łowić ładne bolki. Tu go znajdziecie Lubelskie Woblery z Nad Wieprza i Wisły by Ejo jest na fb.

woblery ręcznie robione

Po drugie migracja za pokarmem ze środka zbiornika na płytsze wody – przybrzeżne. To kolejna faza aktywności zbiornika i ryb w nim żyjących. Za pokarmem czyli dla nas spinningistów to cenna uwaga. Za narybkiem, więc kiedy? Zdecydowanie maj, czerwiec. Fazy mogą różnić się na poszczególnych zbiornikach w zależności od temperatury i miejsca znajdowania się naszej zaporówki.

Maj i czerwiec – spinningowanie na zaporówkach

Przyjeżdżając na zbiornik Bukówka – położony wysoko w górach, do zaprzyjaźnionego karpiarza, stając na brzegu z wędką w ręku często zaskakuje mnie widok innej pory roku niż na mojej domowej zaporówce. Jest duża różnica widoczna na wodzie i brzegu. Tak dla porównania dodam na Słupie czerwiec a na Bukówce kwiecień. Jak traficie na takie przesunięcie do zapraszam na spacer i obserwację wody, zawsze się sprawdza. Tu zaczynają się okonie, co prawda w maju jeszcze mniej aktywne ale możecie dostać na prawdę duże sztuki. Brania nie są seryjne, wręcz przeciwnie pojedyncze ale za to wielkość poławianych okoni na stałe zostaje w naszej pamięci. Tu dodam, że woda w maju jeszcze zimna, trzeba się ciepło ubierać chodząc w spodniobutach. Na większości zaporówek wędkowanie z łodzi dopuszczone jest od 1 czerwca, więc niestety jesteśmy skazani na spodniobuty. Nie piszę o naszych zębaczach, które świetnie reagują w maju na nasze wabiki. One również w maju przebywają na płytkiej wodzie a seryjnie biorą z powodu zakończonego tarła, przynajmniej w teorii, bo nie wszystkie miały tyle szczęścia i tarło odbyły. Jak mamy szczęście i mądrego zarządzającego zbiornikiem zaporowym, a szczerze dodam, że nie wielu mądrych zarządza naszymi zbiornikami, to możemy w połowie maja a lepiej w czerwcu zaobserwować pierwszy zrzut wody i stopniowe jej obniżanie po wiosennych przyborach. To wyjątkowy czas na podejście zębaczy i dużych okoni. Przez chwile ryby zajmują jeszcze zajęte wcześniej stanowiska na wodzie głębokiej blisko brzegów. Ile razy stojąc w wodzie na zaporówce mówimy w myślach ach, żeby ta woda spadła jeszcze dwa metry to dojdę do wgłębienia, z którego łowiłem kilka lat temu piękne okonie. Tak i to prawda tak w rzeczywistości jest, blisko brzegu w czasie opadającej wody możemy liczyć na bardzo dobre efekty.

okoń nocą

Maj to również bolenie, co do których mam swoje plany w tym roku. Łatwe w łowieniu zwłaszcza w majowe dni. No powiedzmy łatwe o ile bolenie są w ogóle łatwe. Łatwe w namierzeniu bo je widać z daleka a z braniami zawsze sobie poradzicie. No i mamy czerwiec na zaporówkach. Bez wątpienia magiczny czas dla spinningistów i sandaczy. Choć przyznam szczerze, że dla tych drugich to trudne czasy i chyba nie łatwe. Kto żyw wypływa na wodę w “BYLE CZYM”. Moim zdaniem można by urządzić zawody właśnie pływania na byle czym w myśl zawodów w Szklarskiej Porębie zjazdy na śniegu na byle czym. Haha to mało można by urządzić zawody pt. Ilu wędkarzy wejdzie do jednej łodzi? To co widziałem na zbiornikach zapierało mi dech w piersiach z dwóch powodów. Pierwszy to piękne łodzie, dwie echosondy, silniki, wędek po 5 na głowę. Tak pełen profesjonalizm, nie ze względu na ilość wędek ale przede wszystkim ze względu na wygodę wędkowania, duża bezpieczna łódka i ludzie, którzy wiedzą po co są na wodzie. Po drugie łajby, które ledwo odpływają od brzegu, załoga jakby wczorajsza, zero przygotowania i 4 w łódeczce, która według mnie pomieści zaledwie dwóch zapaleńców wędkowania. Tak, to mnie przeraża, ale może nie słusznie się boję o innych, wszak świata nie zbawię. Pamiętajcie w czerwcu na pewno połowimy sandacze, okonie i szczupaki. Dlaczego zawsze bo są łodzie i możliwość dotarcia do ryb niepodchodzących blisko brzegu. W 2004 roku na Słupie łowiono seryjnie sandacze. W 2009 roku również, 2013 i 2014 było eldorado sandaczowe. Następne będzie w 2018-2019. Co pięć lat na mojej domowej wodzie jest wysyp sandaczy. Skąd wiem? Łowię na zbiorniku od 1980 roku. I zawsze ten cykl się powtarzał z niewielkimi zmianami. Mały sandacz dorasta do 60 – 70 cm właśnie na przestrzeni lat 5. No i jeszcze muszą być inne warunki, o których nie mówię bo nie będę zamulał. 5 lat i biorą w zasadzie wszędzie i na wszystko. To cykl, który powtarzał się na Słupie od dłuższego czasu. Dlaczego nie biorą w innych latach? To pytanie zadajcie władzom PZW. Ja wiem co odpowiedzą, że nie umiecie łapać. Cykl rozrodczy sandaczy na Słupie, ich rośnięcie i brania to cykl 5 letni. Tak było i jest od 30 lat. Co zrobić żeby brał co roku i cieszył wędkarzy? WPUSZCZAĆ, WPUSZCZAĆ I WPUSZCZAĆ ryby do naszych zbiorników. Jak popytacie znajomych wędkarzy to po kilku chwilach zastanowienia i na Waszych zbiornikach cykl jest podobny. Jeżeli zbliża się termin brań to trzeba o tym wiedzieć i poczynić przygotowania do wielkiego łowienia sandaczy. Ja jak zawsze w nocy i w spodniobutach. I zapewniam tym razem zamierzam karmić znajome lisy, a co tam, niech też wiedzą ,że są święta. Wielkie łowienie sandaczy to nie to samo co wielkie zabieranie. Nikomu nie zaglądam do siatki, czy też torby. Moim zdaniem jak wędkarz łowi zgodnie z RAPR, to zasługuje na szacunek, czy weźmie zeda czy nie.

Co w lipcu i sierpniu?

Lipiec i sierpień to czas na zaporówkach na okonie. Te zaporówkowe zbóje zaczynają teraz seryjnie brać i aktywnie pokazywać się na powierzchni wody. Wiele lat temu, gdzie na Słupie okoni było więcej od liści na drzewach, jak szła wataha to cmokanie za drobnicą rozchodziło się od “Brachowa”- stacja nieistniejący peron, gdzie wiele lat temu zatrzymywał się pociąg kursujący na trasie Jaworzyna Śląska – Legnica po Starą Tamę na Słupie. Spokojnie 450m brzegu. Oj było na co popatrzeć. Zdarzało mi się łowić wtedy okonie na złoty haczyk bez przynęty. Po prostu na sam haczyk. No, ale te czasy już nie wrócą podobnie jak dinozaury więc nie ma co się rozpisywać. Powiem tylko tyle, że najwięcej w życiu okoni złowiłem w roku 1997 zaraz po powodzi. Wody na Słupie było mega dużo i dotarcie do stanowiska przez porastające zbiornik krzaki było nie lada wyczynem. Musiałem wyciąć w jeden dzień dużo krzakolców aby nazajutrz z rana zająć stanowisko. Pamiętam dokładnie jak spinningiści wpadali do wody w spodniobutach chcąc przedrzeć się przez krzaki i dotrzeć do czystej wody. Szedł gościu, wpadał do wody, widać było kija i pływającą czapeczkę. Potem szybkie k…., spi….ja pie…..jeszcze szybsze przebieranie na brzegu, rozruch auta i brymmm do domu. I tak kilku dziennie. Następnego dnia rano o 5 wybrałem się na okonie tylko z obrotówkami. Po dotarciu do mojej przecinki spotkałem obu wczorajszych spinningistów (“pływaków”), którzy na szczęście widzieli ile wlałem trudu w przygotowanie miejsca do wędkowania. Szczęśliwie nie zajęli mojego miejsca, więc bez przeszkód mogłem połowić. Jak się zaczęło cmokanie okoni to miałem wrażenie, że po mnie zostaną jedynie spodniobuty a ja sam stanę się częścią pokarmu. 64 okonie. Tyle padło moim łupem w tym dniu. Uwaga, w jednym dniu. Nie miałem żadnej siatki więc od razu wszystkie szły do wody, a i obecne w naszym życiu wszędobylskie telefony z aparatem wówczas nie istniały. Wiec zdjęć brak. Zostały wspomnienia i wzrok na plecach stojących za mną dwóch spinningistów ze Złotoryi, którzy nie mogli przedostać się przez krzaczory. Co mówili do mnie i do siebie już nie pamiętam, ja miałem zabawę przednią oni niekoniecznie.

Okonie w lipcu i sierpniu

Wrzesień i październik – dobre na drapieżniki

Wrzesień i październik to znowu dobre czy bardzo dobre terminy aktywności zaporowej wody. Wówczas drapieżniki ruszają za narybkiem przemieszczając się powoli na głębsze miejsca i stanowiska. Na pewno nadal okonie choć nieco już głębiej, szczupaki i sandacze również powoli zaczną dopływać do głębszych partii wody.  Szukajmy zatem naszych drapieżników powoli nieco głębiej. To nie znaczy że na wodzie 2m nie będzie żadnego drapieżnika. To już omawiałem wcześniej, pewnie że są tak jak i nasze wędkarstwo są nieprzewidywalnie.

Listopadowe i grudniowe łowienie z łodzi

Listopad i Grudzień to typowe miesiące na wędkowanie zwłaszcza z łodzi. Ryby drapieżne są już na typowych zimowiskach, najczęściej zgrupowane w stadach zimowych, więc świetnie biorą. Uwaga, nie biorą bo są głodne, biorą dla tego, że na danej miejscówce jest ich po prostu dużo. To tak aby rozwiać mity i brak wiedzy na temat późno jesiennych wypraw spinningowych.

Raz jeszcze, pamiętajcie, że każdy zbiornik od lat ma te same cykle. Jak idzie ryba w cyklu tarłowym warto o tym wiedzieć i być z wędką w czasie i miejscu, które gwarantuje nam sukces. Nie piszę tu i nie myślę o rybach, które mają tarło i są chronione w tym okresie. To chyba jasne dla wszystkich. Rzecz jasna zdarzyć się może że nasza “płoć” będzie miała zęby i kaczy łeb, no ale tak czasami już jest, szybko wahaczami i do wody. Jak opada woda na zbiorniku to mega dobry okres na połowienie zwłaszcza dużych okoni. Szkoda, że woda opada w marcu, kwietniu i brodząc w wodzie na początku maja wiemy co zobaczymy w wodzie. Ile ikry jest zmarnowanej, no może nie do końca bo woda to również ptactwo wodne i inne żywiące się organizmy ikrą. Dwa słowa nt. pogody. Zdecydowanie potwierdzam zależność brań i aktywność ryb od kierunku wiatru. W myśl przysłowia “WIATR ZE WSCHODU, RYBA CHODU”, często tak jest że i wiatr odgrywa ważną rolę w naszych zaporówkowych wyjazdach.

Kawa się skończyła i repeta pysznego ciasta pieczonego przez moją małżonkę. Czas więc na koniec opowieści o naszych zaporowych zbiornikach. Zachęcam do odrobiny zaangażowania, popytania starszych wędkarzy a na pewno większość zaporowej wody, będzie dla nas otwarta i jasna wędkarsko. Pozdrawiam i do zobaczenia nad wodą.

Patronem I Edycji Szkółki Spinningowej została firma Relax Lures produkująca sztuczne przynęty.

baner relax lures

Zobacz pozostał wpisy Szkółki Spinningowej Edycja I.

Polecamy:

Kopyto Relax – Kopyta Relaxa na nowo definiują limity w projektowaniu miękkich, sztucznych przynęt. Klasyczny design w kształcie litery V został stworzony, aby przewyższyć w efektywności pozostałe sztuczne przynęty dostępne na rynku. Z każdym rzutem Kopyta objawia się jego innowacyjna technologia w czystej postaci.

Relax Crawfish – Raki firmy Relax posiadają miękkie odnóża oraz szczypce, które ożywają natychmiast po zetknięciu z wodą. Karbowanie wzdłuż korpusu i ogona sprawia, że woda porusza się w dół spowalniając opad w metodzie spinningowej.