Jak zimą i wczesną wiosnę łowić płocie w ujściach rzeki do zalewu?
Niestety z początkiem roku coś urwało brania moich szczupali. Wszystkie swoje ryby wypuszczam więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć że w styczniu jeszcze liczyłem na kilka brań żeby zrobić jeszcze jakieś zdjęcie do artykułu. Jednak wujek google wyjaśnił mi cała sytuację. Na większości for pisało że zima szczupaki przestają żerować i gotują się do tarła. Ok-pomyślałem-to udanego tarła moje kochane. Ale co tu teraz robić? Z lodu nie łowię bo jakoś nigdy nie było ani chęci żeby spróbować ani jakoś to mini łowienie mnie nie rajcuje… Przeglądając więc artykuły w jednym z popularnych miesięczników wędkarskich trafiłem na taki poświęcony zimowym połowom płoci. Wpis był podzielony na kolejne miejsca dobrego żerowania. Jednym z nich były ujścia rzek do zalewów. Jasne!!! Przecież obok mam dwa zalewy. W mniejszy w Cierpiszu i większy na Kamionce. Postanowiłem spróbować.

Pierwsze koty za płoty
Heh dzień wcześniej byłem na “imprezie” organizowanej z powodu 10go dnia każdego miesiąca. A dokładniej w piątek. Więc w wolną sobotę poszedłem na ryby tłumiąc nawał myśli i próbując sobie przypomnieć niektóre fakty. Mówiąc wprost na takim kacu nie byłem jeszcze na rybach ale co tam… 🙂 Piątkowa udana impreza wróżyła tylko same pozytywy związane z rybami. Moim łowiskiem była rzeka Tuszymka, a raczej jej ujście do zalewu w Kamionce. W moim miejscu,latem, turyści palili często ogniska było wiec to jedyne miejsce z dostępem do brzegu gdyż wszędzie aż do samego zalewu brzegi porastały trzciny i chaszcze. Na dodatek ktoś wybudował fajny pomost składający się z ławki,i dwóch schodków do samej wody więc można było wygodnie usiąść. Głębokość w tym miejscu nie przekraczała półtora metra a uciąg był na tyle silny że spławik przepływał przez stanowisko w ciągu ok 5 minut. Miejscówka okazała się świetnym łowiskiem w którym regularnie łowiłem płotki. Niestety fakt w zbiorniku w Kamionce nie ma wiele dużych ryb sprawił że łowione płotki nie przekraczały 20 cm. Ale zabawa z nimi była przednia.

Ciut teorii
Na pierwszy raz zabrałem ze sobą jakąś tanią zanętę uniwersalną. Została mi z zeszłego roku. W lecie wabiła ryby więc stwierdziłem że na pierwszy ogień będzie w sam raz. Jednak pewność siebie tym razem mnie zawiodła gdyż takie nęcenie nie zwabiało dostatecznie wielu ryb. Do tej pory byłem przekonany że garstka byle jakiej zanęty wrzucona do wody zwabi mi ryby żeby choć przez chwilę przyjemnie połowić. Jednak głupie męskie ego tym razem mnie zawiodło i musiałem się podporządkować teoretycznym zasadom które od dawna czytałem w gazetach i widziałem na filmach.
Zastosowałem więc traper gold series płoć w kolorze czerwonym. Jest to wysokiej jakości, drobno zmielona zanęta zawodnicza. Jest też dość droga bo ok 9 zł za kilogram, ale myślę że warto bo okazała się na prawdę skuteczna. Zawiera bardzo mocny barwnik więc proponuje mieszać ją w rękawicach gdyż ręce momentalnie robią się od niego czerwone.

Czerwona zanęta była skuteczna na płocie

W zasadzie sama zanęta wystarczy choć można wypełnić ją np bułką tartą. Jednak to niekonieczne gdyż nie potrzebujemy jej zbyt dużo. Ryby jedzą teraz mniej i szybciej się nasycają i nie można nęcić taką ilością jak np w lecie kiedy np na leszcze walimy wiadro paszy i jest im mało, bo rybki się szybko najedzą i odpłyną. Teraz w zimie panuje zasada mało ale smacznie. Zwabione ryby mają myśleć “kurde tu coś ładnie pachnie żarciem ale prawie go nie ma. O płynie robaczek, będzie mój”.

Dlatego lepię 8-9 kulek wielkości dużego jajka. Następnie dwie lub trzy od razu do wody a następnie np. co pół godzinki dorzucam jedną. To wystarczy. Do kulek można dodać trochę przynęty. Jednak ja wszystkie kulki lepiłem przed łowieniem dlatego z tego zrezygnowałem bo robaczki szybko je rozwiercały. Swoje płotki łowie głównie na pinkę. Świetnie mi się sprawdza. Próbowałem również stosować ochotkę ale szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie można jej odebrać skuteczności. Ale z drugiej strony brania na ochotkę są dużo delikatniejsze, płotki łowi się mniejsze a i np mi czasem ochotka po prostu nie skutkowała a na pinkę brania były pewne. Jednak mówię tu tylko o swoim łowisku. Sądzę że w innych wodach ochotka będzie równie skuteczna i nie należy się tym do końca sugerować. Z drugiej strony w dniu totalnego bezrybia właśnie ochotka może nas uratować i okazać się jedyną skuteczną przynętą. Na ryby przyjeżdżam ok godziny 14 i wędkuję aż do zmroku czyli na dzień dzisiejszy aż do 17. Po pewnym czasie zauważyłem że najlepsze brania są między godziną 15.30 a 16.30. Wtedy wyraźnie ryby zaczynają żerować i praktycznie każde przepuszczenie kończy się braniem.

Najczęściej łowiłem płotki do 20 cm
Łowię odlegościówką 4,2m. Żyłka główna 0,16,przypon 0.12. Haczyk rozmiar 19. Spławik jaki stosuje to 2 gramowy waggler. Wyważam go tak by z wody wystawało nie więcej jak centymetr antenki. Jest on na tyle czuły że widać doskonale każde przynurzenie. Nieraz(szczególnie na ochotkę właśnie) płotka przynurzała spławik dosłownie kilka milimetrów i to należało już ciąć. Grunt ustawiony tak by przynęta płynęła nad dnem dosłownie kilka centymetrów. Mam już zaznaczoną na żyłce głównej głębokość jaką ustawiam. Do niej dokładam ok 15 cm przyponu i mam wygruntowany zestaw. Może i brań było by więcej gdybym żyłkę główną miał np 0.14 i przypon 0,10 albo 0,08 ale nie lubię aż tak pajęczych zestawów które bardzo często po prostu się plątają. Teraz kiedy jest zimno,palce zgrabiałe a rękawice ściąga się tylko by założyć robaczka,fakt koszmarnego poplątania zestawu z tak cienkiej żyłki może przyprawić o niepotrzebne bluzgi pod jego adresem. Wybierając się na ryby liczy się maksymalna wygoda i przyjemność z łowienia a nie strata czasu na rozplątywanie albo wiązanie nowego zestawu.
Samo łowienie polega na tym że po rzucie lekko w górę rzeki ruchem szczytówki zatapiam żyłkę. Następnie zestaw powoli przepływa przede mną i jeśli nie nastąpiło branie, spuszczam go jeszcze parę metrów w dół. Wyższość wagllera nad spławikiem montowanym na stałe jest taka że po zatopieniu żyłki spływa ona w tempie spławika. Ja tylko wybieram jej luz kołowrotkiem. W przypadku brania zacięcie jest pewne bo linka nie wybrzusza się na odcinku wędka-spławik jak się to dzieje przy tradycyjnym spławiku. Przy jego zastosowaniu żyłkę ciągnie po powierzchni nurt i wiatr co powoduje jej wybrzuszenie a to z kolei nieskuteczne zacięcie. Za to jeśli ktoś ma możliwość łowienia batem taki spławik będzie jak znalazł. Można wtedy precyzyjnie kontrolować spływ spławika i ciąć do góry więc na powierzchnie nie powstanie ów balon z żyłki.
Sukcesy i porażki
Wędkarz doskonaląc sztukę skutecznego łowienia ryb nie powinien widzieć tylko czubka swojego nosa. Czytanie prasy wędkarskiej, oglądanie filmów o tej że tematyce,rozmowa ze starszymi wędkarzami powinno być dla nas podstawą do uskuteczniania i modyfikowania własnych metod. Również porażka powinna nas motywować. Przez parę dni zacząłem eksperymentować z zanętą. Mieszałem dwie różne,dodawałem mąki kukurydzianej,zanęty leszczowej i ziemi. Jednak taki miks powodował że nie było kompletnie brań. Podejrzewam że zapachy wymieszały się tworząc kompletnie nieatrakcyjną mieszankę. Po powrocie do dawnej metody nęcenia brania wróciły. Bardzo cieszę się że znalazłem tą metodę na zimowe ryby. Może i nie grzeszą one wielkością za to łowione regularnie sprawiają masę radości. A może trafi mi się w końcu ta duża. Wszystko jeszcze przecież przede mną.
Zalew w Cierpiszu cały jest skuty lodem. Również ujście Tuszymki non stop nim pokryte. Jednak kiedy zima odpuści na tyle że będzie można łowić,spróbuje również tam wybrać się na kilka dni i opracować skuteczną metodę na tamtejsze leszcze oraz wzdręgi które tam masowo występują. Oczywiście podzielę się tymi doświadczeniami w którymś z kolejnych artykułów.

Zobacz także: https://angloo.com/wedkarz-doskonaly-cz-3/

11 KOMENTARZE

    • Wiesz… Zawsze jak piszę to się boję że gdzieś nie mam racji i to co pisze jest po prostu nie prawdą i tylko tak mi się wydaje… No i boje się ze jakiś wszystkowiedzący piewca z interneta mnie zhejtuje ale narazie sobie radzę 🙂