Woblery to bardzo popularne przynęty wędkarskie. Skuteczne na wiele gatunków ryb. Od pospolitych drapieżników jak szczupak, okoń czy pstrąg na kleniach czy jaziach kończywszy. Na początku strugane były tylko drzewa czy kory. Jednak postęp technologii sprawił ze dziś są one seryjnie produkowane również z pianki poliuretanowej czy plastiku. Mimo to ciągle ceni się wyroby rękodzielnicze które są niejednokrotnie droższe od swoich piankowych kuzynów. Woblery posiadają w swojej budowie kilka cech wyróżniających je wśród innych sztucznych przynęt. Postaram się tu opisać wszystkie rodzaje woblerów począwszy od typowych „crank baitów” aż po wszelakie nowoczesne dziwadła wprowadzane na rynek w ostatnich latach.
Cechą charakterystyczną większości woblerów jest ster. To plastikowa łopatka wystająca z “pyszczka”. To dzięki niej nasz wabik pracuje w taki sposób że wychyla się na prawo i lewo niczym płynąca ryba. Ułożenie steru i jego wielkość wpływają również na głębokość schodzenia wabika. Płytko schodzące woblery (shallow runner) mają mniejszy ster, i jest on pod większym kontem w stosunku do przynęty. Z kolei głęboko nurkujące (deep runner, super deep runner) posiadają wielkie łopaty sterów usytuowane niejednokrotnie prawie płasko do osi przynęty. Rekordziści w tej dziedzinie osiągają na długiej lince nawet 9-10 metrów. Następną cechą woblerów jest ich wyporność. Woblery dzielimy na zdecydowanie tonące przez lekko tonące, neutralne lekko i zdecydowanie pływające. W każdym woblerze należy tą cechę wykorzystać. Np w przypadku tonących wabików odliczać sekundy po upadnięciu na wodę. Łowiąc tym samym woblerem i licząc np. do dziesięciu, mamy pewność ze wobler penetruje zawsze tą samą głębokość. Z kolei w woblerze pływającym można wykorzystać fakt że wypływa on na powierzchnię po zatrzymaniu zwijania. Woblery często przy tonięciu lub wypływaniu do powierzchni, kolebią się na boki co dodatkowo prowokuje drapieżnika. Dodatkowo w niektórych woblerach umieszczana jest grzechotka. To dodatkowy element wabiący. Dlatego grzechotka nie jest warunkiem skuteczności i warto mieć przynęty z obydwu grup. Np. jeden z moich zeszłorocznych killerów na szczupaka to plastikowy, mega głośny, 6cm no name z Biedronki. Za to jego “największym konkurentem” w ilości złowionych szczupaków jest “cichy” Salmo Executor. Woblery maja wiele kształtów. Smukłe jak np. Rapala Oryginal aż po bardzo szerokie jak Okonie czy Karasie Jaxona. Wśród woblerów ze sterem wyróżniamy jedną podgrupę czyli woblery łamane. Imitują one np. chorą rybkę zgrzytającą kręgosłupem. Jest to bardzo skuteczne rozwiązanie na wiele dużych ryb. Szczególnie w przypadku pstrąga jest to przynęta na grubą rybę. Większość pstrągowych łamańców to 7-9 cm. Łamańcem też możemy imitować raka, prowadząc wobler spokojnie przy dnie co skuteczne jest zarówno na szczupaki jak i sandacze. Woblery to przynęty które są niezwykle łatwe w prowadzeniu. Możemy jednostajnie ciągnąć albo popuszczać w nurcie udając walczącą z nurtem rybę. Przytrzymać w nurcie nad kamieniami. Albo oczkiem dostroić do burty. Szarpnąć szczytówką tu i tam, żeby błysnął boczkiem. Jak ryba której coś jest. Nie zawsze ona od razu zdycha. Po prostu ma jakiś defekt, dzięki któremu może być łatwiejsza do schwytania. Ostatnią, za to najweselszą gromadką crank baitów są smużaki. To mini woblery imitujące najróżniejsze żuczki, biedronki, stonki i inne owady które wpadły do wody i stały się przez to łatwym łupem dla kleni, jazi czy okoni. Smużaka należy prowadzić tak by marszczył (smużył) on powierzchnie wody. Jednak ważne by robił to nieregularnie. Czasem zostawił kropkę na wodzie to posmużył parę metrów by za chwile zatrząść się na powierzchni, jak owad który tonie i resztką sił próbuje wydostać się z wody. Brania na te woblerki są często bardzo widowiskowe.
Aha i trzy słowa na temat ustawiania przynęt. Wobler dobrze ustawiony to wobler który idzie prosto pod prąd, z prądem i z każdego innego kierunku.
Na zdjęciu przynęta ma krzywe uszko. To dlatego że dopiero tak ustawiony wobler szedł prosto i nie robił bączków. Więc jeśli ktoś lubi się bawić to może spróbować korygować ustawieniem oczka tor pracy naszej przynęty. Taka wiedza może się nam przydać na codzień. Bo możemy kupić na jakiś źle ustawiony i wykładający się wobler. Wtedy tylko ciach kombinerki. I jeśli np. przewraca się na lewy bok kombinerkami delikatnie przeginamy dosłownie poł milimetra i rzucamy. W pięciu kierunkach. Jeśli wobler dobrze pracuje, dobra nasza. Jeśli nie, poprawiamy. Jeśli teraz wykłada się na drugi bok- przegięliśmy. Uwierzcie. Odpowiednio ustawionego woblera można choćby poprowadzić w nurcie przez trzy metry równolegle do tamtego brzegu. A to pomaga w obławianiu trudnych technicznie miejsc.
Jerki
Woblery pozbawione steru stanowią osobną grupę przynęt. Ich główną pracę nadaje wędkarz, szarpiąc szczytówką wędki. Są to przeważnie przynęty średnie, duże i bardzo duże. Praca jerków jest bardzo różnorodna. Od typowego Slidera Salmo Czy Dorado Drunk który ślizga tylko delikatnie, Pulpe CF która agresywnie “jeździ” na boki aż po długo szybujące Oreta CF czy Salmo Sweeper. Zachowanie jerka ma imitować chorą i osłabioną rybę.
Płynie ona wtedy nietypowo, odjeżdżając łagodnie w prawo lub lewo, błyskając bokami. W internecie krąży teoria, że każde prowadzenie jerka jest dobre. Jednak to nie do końca prawda. Jerka trzeba sprawdzić przy pomoście jak dane szarpnięcia wpływają na jego ruchy i odjazdy. Bardzo ważna podczas prowadzenia przynęty jest siła i długość szarpnięć. To nie może być targanie agresywne, mocne, i szybkie połączone jeszcze ze zbyt szybkim zwijaniem. To powinny być tylko takie delikatne pyknięcia szczytówką lub spokojne dłuższe slajdy. Jerki też dzielimy na pływające i tonące. Akcja tonących nieco się różni od pływających. W przypadku w przypadku tych pierwszych odjazdy są łagodniejsze. Dodatkowo tonąca przynęta bardzo często pracuje już sama przy jednostajnym prowadzeniu podobnie jak zwykły wobler lub wahadłówka. W przypadku przynęt pływających należy wprowadzić ją pod wodę kilkoma zdecydowanymi szarpnięciami. Następnie prowadzić ją w takim tempie by właściwie pracowała oczywiście szarpiąc wędką. Za leniwą pracą jerka stoi jego duża masa. 7 cm przynęta waży już często 20-25 gram. Standardowe jerki ważą około 30-60 gram. Są to względnie ciężkie przynęty dlatego najlepiej łowi się na nie, odpowiednio dobranym, sprzętem castingowym z mocną plecionką i multiplikatorem. A to dlatego że po pierwsze dużo lepiej się zarzuca. Po drugie mniej zużywający sie sprzęt(zwykłe kołowrotki nie wytrzymują łowienia tak ciężkimi wabikami). A po trzecie wygoda łowienia czy wyczuwania brań. Jednak małymi jerkami ,do 25 gramów można łowić zwykłym wędziskiem spinningowym. Lekkie przynęty nie niszczą kołowrotków jak się to dzieje w przypadku tych ciężkich. Niezależnie jednak od masy przynęty, najlepiej się nam będzie łowiło krótką wędką, o szczytowej akcji. To pomoże nam w kontroli nad pracą przynęty. Jako ciekawostkę dodam że jeśli łowie np. na Tuszymce w przypadku jerków do 7 cm z powodzeniem używam żyłki. Ze względu na niewielki dystans żyłka nie zmniejszała szans zacięcia.
Przynęty nietypowe
Osobną grupę woblerów stanowią przynęty typowo powierzchniowe. Żadna z nich nie zanurza się pod wodę głębiej niż na kilkanaście centymetrów. Możemy je podzielić na trzy “grupy”. Poppery, walk the dog i przynęty ze śmigiełkami czyli “spittiny”. Ich prowadzenie przypomina jerki i polega na szarpaniu przynętą. Jednak tu podobieństwa się kończą gdyż te woblery pracują w diametralnie różny sposób. Popper to przynęta posiadająca jakby wielki otwarty pysk. Dzięki niemu szarpana przynęta wydaje bulgoczące dzięki( tzw. bloop) oraz zostawia na powierzchni bąble. Walk the dog przypomina w pracy trochę jerka. Przy podszarpnięciu odjeżdża ona na krótko do boku. Jednak nie jest to odjazd długi tylko po prostu kilkunastocentymetrowy. Do uzyskania odpowiedniej akcji musimy prowadzić ją regularnymi i dość szybkimi szarpnięciami. Przypomina to takie “ciap ciap” pieska na smyczy:) Spitriny to przynęty posiadające jedno lub kilka śmigiełek. Ich prowadzenie polega na podszarpywaniu po powierzchni jak pryskająca resztką sił rybka
Przedostatnią grupą przynęt są przynęty wertykalne. Mają one oczko do mocowania żylki na czole, głowie a nawet w połowie długości korpusu. Pracuję trochę jak cykady. Bardzo często mają w brzuszku grzechotkę, mającą wkurzyć drapieżnika. Można je prowadzić oczywiście zwyczajnie jak zwykłego woblera. Zarzucając i zwijając linkę. A także łowić z opadu jak również stosować metodę pionowego podbijania przynęty. Czyli vertical jiging. Ale to już osobna historia do której zaliczamy również błystki horyzontalne, pilkery czy cykady które również w tej metodzie zastosować.
No i hybrydy. Połączenia twardych korpusów z gumą czy woblery wiele razy łamane. Np Savage gear specjalizuje się w wyrobach wobleropodobnych oblanych gumą skanach 3d szczupaka czy imitacją węgorzy z dużymi twisterami i twardym korpusem.
Wyobraźcie sobie teraz październikowy spacer z wędką wzdłuż Tuszymki. Pochmurny, październikowy dzień. Rzut 9 cm Executorem Salmo, tuż pod nawisy gałęzi. Jego akcja jest bardzo szeroka. Wobler mocno kolebie się na boki i szeroko pracuje ogonem. Typowa szupakowa akcja. W tej wielkości pięknie imituje wolno płynącą płoć. Przepływa przez środek dołka i nietknięta zbliża się w moją stronę. Nagle spod traw po mojej stronie, wypływa szczupak i agresywnie atakuje woblera. Po krótkiej walce przegrywa. Ma 55 cm i około kilograma. Po kilku zdjęciach wraca do wody. Jest pięknie:)
Ta Więc słuszne jest tu pytanie, czy wobler to przynęta doskonała. Dla mnie w jakiś sposób tak. Bo obłowimy nim wodę od dna aż po powierzchnie. Przynęta skuteczna cały rok. Na większość ryb zamieszkujących nasze wody. Jedyną wadą woblerów jest ich cena. Koszt kupienia 6 cm przynęty Rapala czy Salmo to wydatek rzędu około 30 zł. Ale warto mieć choć jedną kultową Rapale Oryginal, Rapale Cound Down albo Salmo Executor bo to skuteczne woblery, którymi Sam łowię. Ale na rynku są też firmy które produkują dużo tańsze przynęty i podobny wobler kosztuje 10-15 zł. Warto zaopatrzyć się w wyroby takich firm jak siek, dorado czy kenart. To również skuteczne przynęty. Ja mam bzika na punkcie drewnianych woblerów które są niejednokrotnie droższe od rapali czy salmo. Podświadomie wierzę konstruktor strugając przynętę z kawałka drewna, miał cos w zamyśle. Tchnął w nią cząstkę ducha rzeki, przyrody i swojej. Wydaje te ciężko zarobione pieniądze na np dwa a nie 3 woblery ale no cóż.. taka pasja. Jednak kupując nasze pierwsze woblery tak na prawdę za 200 zł możemy kupić 8 fajnych modeli w tym Rapale i dwa Salmo kilka Kenarta czy Siek-M i zacząć woblerowanie 🙂
Robisz moze sam woblerki ? Albo przerabiasz je jakoś ?
Na jakiej głębokości je prowadzisz? Masz jakieś specjalne metody prowadzenia woblerów?
hmmm… Nie raz trzymam woblera na napietej żyłce i sprowadzam wachlarzem albo gram przy burcie. Ale ogolnie to nie. Poprostu monotonne zarzucanie i zwijanie linki. Kręce raczej nieregularnym tempem. Z nurtem szybciej żeby wobler zapracował. W wodzie stojącej to już całkiem monotonie i ewentualne przerwy i jakieś jerkowe zagrywki. No a jerki prowadze jak marionetki 🙂