Jakie ryby łowic na poczatek przygody ze spinningiem

To bardzo trafne spostrzeżenie. Jaką czy jakie ryby łowić rozpoczynając karierę spinningisty? Zdawałoby się, że odpowiedź na tak postawione pytanie będzie prosta i oczywista. Tak jednak nie jest, a wybór poławianych gatunków ryb moim zdaniem ściśle wiąże się z umiejętnościami posiadanymi przez wędkarza, jak również ze sprzętem leżącym w piwnicy.

Proponuję rozpocząć przygodę wędkarską z rybami co do których mamy pewność, że sobie poradzimy. Okonie, szczupaki. To według mnie podstawowe gatunki ryb, którymi powinniśmy się zająć na początek naszej drogi. Wiele razy miałem przypadki, kiedy początkujący spinningiści i tu zaznaczę, że początkującym może być również 40 latek z uporem godnym do podkreślenia rzucali bez opamiętania za boleniem. Kiedy spotkaliśmy się ponownie twierdzili, że ta ryba to czort i nie mają pomysłu na jej złapanie a tym samym zaprzestali połowów bolków Tak to prawda, że ta ryba to czort ale z doświadczenia wiem, że nawet czort da się złapać.

Szczupaków w naszych wodach o dziwo jest nadal jeszcze dość sporo. Trochę to niewiarygodne ale nasze zębacze świetnie dają sobie radę w wyjałowionych wędkarsko akwenach. Bardzo sprawnie operują miedzy oczkami w zastawianych lawinowo siatach i to nie tylko tych kłusowniczych ale również tych PZW. Decydując się na połowy szczupaka tak naprawdę nie musimy dysponować olbrzymim doświadczeniem, super sprzętem i sam nie wiem czym jeszcze.

Ten drapieżnik jest stosunkowo łatwy w złowieniu, nie wymaga specjalnych zabiegów spinningowych i jak chce to żre wszystko co do wody wpadnie. Komu udało się złowić tego samego zębatego dwa razy w jednym dniu? Mnie się udało nie raz czy dwa. Kilkanaście razy na mojej spinningowej drodze miałem tą przyjemność złowić tego samego szczupaka w ciągu jednego dnia. Dzień był pochmurny i kiedy jeszcze na „starej tamie” na zbiorniku Słup wody było mega dużo od samego lipcowego poranka uganiałem się skutecznie za pasiakami, które upodobały sobie dołek 25 metrów ode mnie. Stojąc w spodniobutach po niewykorzystaniu kilku brań postanowiłem odchudzić zestaw i przezbroić całość zdejmując stalkę. Tak wiem, że popełniłem wędkarskie harakiri ale zakładając, że będą brały same okonie pomyślałem, że dam radę. Wszystko sprawdzało się idealnie, branie okoń, branie kolejny. Co do wielkości to nie będę kozaczył, wielkie nie były. Czasami też nie w wielkości siła. Po chyba 12 pasiaku poczułem na zestawie odrobinę inne branie i z wielką nadzieją, że to ten największy walnąłem kijem z odpowiednią mocą. Już nie pamiętam czy poczułem dokładnie resztę brania. Wiecie jak tną pletkę zębacze, czujemy branie i nagle pusto. Oj i wtedy również i u mnie poleciały cierpkie głośne słowa nie nadające się do zacytowania. Oczywiście na końcu mojego zestawu została jedynie zdziwiona tak jak i ja moja plecionka. No cóż myślę dałem plamę to cierp chłopie i machaj dalej. Bardzo rzadko popełniam dwa razy te same błędy będąc na łowisko założyłem 25 cm stalkę. Pasiak i pasiak i tak przez kolejne 20 minut. Dodam, że pochłanianym ripperem przez moje okonie był 5cm pasiaczek perłowy z czerwonymi paskami Ohio Relaxa, którego często używa w walce z okoniami. I bach w kija plus odjazd na delikatnym zestawie kolejna ryba pochwyciła przynętę. Podejrzewałem, że to zębaty więc poprawiłem pozycję czekając na rozwój wydarzeń. Pomyślałem nieźle ciągnie, kij wygięty w pół, hamulec świszczy pletka 0,06mm. Co mogłem to zrobiłem a co się stanie tego nikt nie wiem. Ryba jeździ w prawo i lewo ja trochę zaskoczony całą sytuacją okonki, okonki i nagle taka kolubryna czepia się zestawu. Trochę to trwało zanim zębaty pokazał się w całości przy pierwszym wyskoku. No ładny pomyślałem tak blisko 80cm. Potem poszło całkiem dobrze. Był jeszcze drugi i trzeci wyskok godna zapamiętania próba wpłynięcia w krzaki, którą cudem powstrzymałem. Cała sytuacja trwała około 10 minut i jest wreszcie w moich rękach bo oczywiście podbierak nie wiedząc czemu zostawiłem na brzegu. Miarka pokazuje 82cm, wiec sam mówię do siebie miarę mam w oku jest dobrze. Zębaty ciężko dyszy leżąc na brzegu ja szykuję się do wyczepienia mojej zdobyczy. Niewielki ripperek wychodzi bez problemu. Pewny, że już po sprawie i można wypuszczać moją zdobycz kątem oka dostrzegam w paszczy i to całkiem daleko kolejną przynętę. Sięgam szczypcami nieco głębiej i uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Tak już pewnie domyślacie się co zobaczyłem. Odcięty 20 minut wcześniej mój ripper dyndał teraz zaciśnięty na wypychaczu.

Ta sytuacja jasno pokazuje że śmiało możemy zaczynać karierę spinningową właśnie od zębaczy, które są łapczywe, dają się spokojnie podejść i w pewnym stopniu są przewidywalne. Tu dodam, że jeszcze okrutnie śmierdzą po nich ręce. Zapach zębatego jest specyficzny i długo utrzymuje się na rękach czy ubraniu.

Tak czy siak polecam na początek łowić szczupaki, które w maju i od października są z dużym powodzeniem łowione przez spinningistów. Szczupaki nie potrzebują wymyślnych i wyrachowanych sposobów czajenia się, wręcz chowania się po krzakach. Zębaty jak jest w łowisku i żeruje to każdy da radę go podejść.

W USA nie pamiętam już na którym z wielkich jezior co roku odbywają się zawody wędkarskie. Zawody gdzie łowi się i mierzy tylko PIKE. Zawody odbywają się z łodzi i są mocno sponsorowane przez wielkie wędkarskie giganty to i liczebność zawodników stale wzrasta. I nic dziwnego jak są nagrody to każdy z chęcią przytuli kołowrotek czy wędkę o łodzi nie wspomnę.

No dobra ale zawody mamy i w kraju i nikt nie robi wielkiego show. Może i tak, może i nie. Ale jak dodam, że można łowić tylko na dziwne przynęty nie koniecznie spinningowe. Kapsle od piwa podrasowane hakiem, scyzoryk, kaczka dziecka ukradkiem zabrana przez ojca w czasie kąpieli syna – jeszcze żółta. I wiele, wiele wynalazków. Wygrał wędkarz, który złowił szczupaka na UWAGA srebrny zegarek z włączoną pozytywką – melodyjką tak dla jaj. Zawsze mówię, że pomysłowość wędkarzy nie zna granic. Jeżeli w pudełku macie rippery to łówcie właśnie na nie. Jeżeli macie twistery to również dobra broń na krajowe szczupaki. Oczywiście wszelkie blachy, obrotówki gumisie, kaczki, szczury i co tam jeszcze wynajdziecie są bardzo dobre na zębate. Najlepsze miesiące to zdecydowanie maj, październik, listopad, grudzień. Nasze wabiki nie muszą być małe.

Okonie to już inna bajka ale również polecam łowić je na początek. Nasze pasiaki najczęściej podążają grupą i niczym stado wilków atakują nie zawsze małe ryby. Okonia najczęściej i widać i słychać. Wiele lat temu gdzie na domowej wodzie stada okoni były mega liczne a jak szły to ich cmokanie rozchodziło się wielkim echem po zaporowej wodzie. Jak szła wataha to śmialiśmy się często, że trzeba było uciekać z wody bo wrażenie było takie jakby chciały cmokaniem wciągnąć stojących w wodzie spinningistów.

Teraz niestety obraz nędzy okoniowej stale się pogłębia a zarybienia zbiorników zaporowych tym gatunkiem staje się koniecznością. I tylko żal, że się tego nie robi lub robi się tylko na papierze. No cóż może będzie lepiej. 64 oknie złowiłem jednego dnia stosując tylko obrotówkę wielkość nr.3. Nie mała ale jakże skuteczna. I od razu wszystkie poszły do wody. Raz w życiu zabrałem do domu 15 okoni. Po oskrobaniu w wannie 6 miałem dosyć pozostałych. Jak wrócili rodzice i zobaczyli w łazience armagedon, łuski wszędzie, flaki wszędzie. Na reakcję ojca też znakomitego wędkarza, który nie jedne zawody spinningowe na Słupie wygrał nie musiałem długo czekać. Reakcja była szybka i została mocno w mojej pamięci. Nigdy, przenigdy nie zabiorę już okonia z łowiska. Zresztą od 2014 roku nie łowię okoni chyba że same się pojawią a ja mam ochotę się pobawić. Pamiętajcie zwyczajowo jak w łowisko macie branie jednego pasiaka to z dużym prawdopodobieństwem jest ich tam jeszcze kilka czy kilkanaście. Warto więc przypilnować stada aby móc wyjąć kilka więcej. Pamiętajcie też, że nasze okonie nie będą tam stać wiecznie. Problemem dla początkujących może być odległość jaką nasza przynęta musi pokonać aby dotrzeć do zawsze za daleko żerujących okoni. O ile na szczupłego zestaw może być „przegrubiony” o tyle nasze okonie potrzebują zestawu delikatnego z kilku powodów. Musimy daleko posłać nasz wabik nie zawsze stosując duże i ciężkie przynęty, zazwyczaj stosujemy cienkie żyłki lub plecionki. Pamiętajcie również, że nasze oksy co prawda mają wielką gębę ale jednak w miarę delikatnie skonstruowaną w drodze ewolucji. Bardzo łatwo za ciężkim zestawem będziemy ciągnąć okonia do nas i przy nogach rozerwiemy paszcze naszej zdobyczy. Tu jest potrzeby umiar w doborze dzidy jej gramatury i grubości naszej pletki. Warto podpytać okoniowego „guru” w waszej miejscowości co stosuje? na co łowi? A na efekty długo nie będziemy czekać. Oczywiście jak nasz „guru” będzie chciał mówić, co nie jest już tak oczywiste.

Za „guru” się nie uważam, choć od wielu lat uzyskuje super wyniki rzemiosła spinningowego, to jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja w której nie powiedziałem na co łowię i jak to robię. Trzeba tylko odpowiednio zagadać i to że siedzi stary dziadek na krzesełku z wędką w ręku to nie oznacza, że bolą mnie nogi tylko że łowię bolenie. A ludziska nie umieją odczytać sygnałów, lezą i drą mordę panie bierze i co jak, co robię, że spinninguję siedząc? Są mocno zdziwieni a ja myślę wtedy “pies ci mordę lizał” i oczywiście odchodzę bo na tej miejscówce bolenia już nie złowię.

Tak na koniec to się przyznam, że ja moją przygodę ze spinningiem rozpocząłem na rzece górskiej gdzie wspólnie z moim tatą łowiliśmy pstrągi potokowe. Wybieraliśmy się zawsze razem a średnia wielkość łowionych przez nas pstrągów oscylowała wówczas między 60 a 78cm. I może mam swoje lata ale 15 łowionych pstrągów dziennie ponad 60 cm sami przyznajcie robi jednak wrażenie i długo się pamięta. Pozdrawiam wędkarzy, łówcie śmiało okonie i szczupaki pamiętając jedynie aby zachować umiar w zabieraniu ryb do domu. Nikomu nie bronię, złowiona samodzielnie rybka smakuje wybornie i tyko od nas wędkarzy zależy ile jeszcze w przyszłości uda nam się zjeść łowionych samodzielnie ryb, bo drugą Szwecją nie będziemy. Do zobaczenia nad wodą.

Patronem III Edycji Szkółki Spinningowej została firma Relax Lures produkująca sztuczne przynęty.

Relax lures baner poziomy

Zobacz pozostał wpisy Szkółki Spinningowej

Polecamy:

Relax Ohio – Relax Ohio to przynęta o solidnym i szerokim kształcie torpedy. Jej wygląd detalicznie odwzorowuje anatomiczny przekrój płetwy grzbietowej, aby nadać przynęcie jak najbardziej naturalny charakter. Precyzyjnie ukształtowana, prosta sekcja ogonowa wprawia ogon w rytmiczne uderzenia. Ohio to przynęta o realistycznej pracy.

Relax Shark 4″ – posiada klasyczny korpus w kształcie litery V z wydłużoną sekcją ogonową, wyposażoną w szczeliny przypominające skrzela rekina. Sekcja prowadzi do szerokiego ogona, a taki design nadaje przynęcie wszechstronny charakter. Shark kołysze się na boki delikatnie trzepocząc ogonem. Idealny do łowienia wielu gatunków ryb na całym świecie.

Relax Shark